Koniec wielkiej,
zimnej wojny. Ta była brutalniejsza niż pozostałe, mimo tego, że przysłużyła
się pokojowi. Po zakończeniu jej nadal istniały wioski, lecz zrezygnowano z
odmiennych ochraniaczy – pomysł został wymyślony przez Kazekage, każdy go
poparł. Jak nigdy. Można polemizować o tym gdzie był większy niepokój, wśród
walczących shinobi czy w siedzibie ich władców. Wojnę wygrał sojusz dzięki
zabiciu Tobiego przez Naruto i Killer’a Bee. Teraz tylko pojedyncze grupy
wybierały się na misje, najczęściej polegające na rozbrojeniu pułapek,
niszczenie „prezentów” od Akatsuki oraz rozbijanie małych, aczkolwiek
niebezpiecznych grup. Na jednej z takich misji był Neji, TenTen, Ino z Konohy,
Kankurou z Suny oraz Kurotsuchi z Iwy. Na pozór spokojna akcja, niestety –
okazała się ona potwornie ciężka i trudna. Bezlitosna. Ów członkiem „małej,
spokojnej” organizacji okazał się
Suigetsu z Taki, Zetsu z Akatsuki oraz paru missing-nin z Kiri i Kumo. Nazwa
pozostała nieznana, bądź nie istniała. Ich siedziba znajdowała się w Oto.
- Misja zakończona.. niepowodzeniem. – warknął najmniej
poszkodowany sojusznik, Neji Hyuga. – Są ranni, ale i martwi. – milknął, w jego
oczach prawie pojawiły się łzy. Właśnie zdawał raport Hokage, patrzyła na niego
z wyrzutem. To on dowodził. Ciągle myślał czy byłoby lepiej, gdyby nie był
liderem. Czy TenTen i Kankurou żyliby. Ignorując ślimaczą księżniczkę wyszedł z
biura, zamarł. Jak on przekaże złe wieści rodzinie towarzyszki z drużyny? Jak
ich sensei’owi? Jak Lee?
Szatyn rozejrzał
się po korytarzu siedziby szychy wioski. Niczego ciekawego nie ujrzał, ruszył
więc przed siebie. Nim się obejrzał był na dworze, zamyślony błądził poprzez
wesołą wioskę. Radosne dzieci biegały, bawiły się w ninja.
Nawet nie wiedzą w co
się pakują. – pomyślał właściciel byakugan’a. Przystanął na chwilę po czym
się rozglądnął, zobaczył Shikamaru.
- Hej, Shikamaru! – krzyknął, gdy go oświeciło.
Może chociaż jeden,
poważny problem z głowy.
Nara tylko kiwnął głową na przywitanie i wyrzucił papierosa.
Zdziwił się, gdy Neji sam do niego podszedł, dreptał jak nigdy, ze spuszczoną
głową.
- Nie powinieneś być na misji? – Hyuga spojrzał na niego
wymownie, gdyby nie inna misja Shikamaru nic by się nie stało. – Moja w każdym
razie się nie udała…
- Misję zaczynam jutro, gdy łaskawie panienka z krainy
kuwety się zjawi. – zaśmiał się zuchwale brunet. – Nie udała? Jak to? Przecież
była banalna.
Neji westchnął.
- Otóż okazało się, że nie bardzo. Jednym z członków grupy
okazał się nasz lojalny Sasuke. I niestety.. nie byliśmy na to przygotowani,
wszyscy prócz mnie zostali poważnie ranni, a – złapał się za głowę, coś
nieprzyjemnie ukuło go w serce. Widząc zniecierpliwienie Nary, kończył. – A Kankurou z Wioski Piasku oraz TenTen nie
żyją. I proszę, przekaż to „panience z krainy kuwety”.
Co? Jak to? Dlaczego akurat ja mam jej to
powiedzieć? Zabije każdego by pomścić swojego brata.. Mnie za to, że się
mieszam, Neji’ego za złe dowodzenie, członków tamtej grupy oraz każdego kto
stanie jej na drogę. Z tego może wyniknąć coś nieprzyjemnego. – Shikamaru
całkowicie zatkało. Wiedział, że musi ratować swoją dupę, swoją leniwą dupę.
Nie byłoby miło znów oberwać.
-Przykro mi, ale się nie zgadzam. – fuknął po czym odszedł
zostawiając posiadacza Byakugan’a samego, samego pośród wyrzutów. Sam kiedyś
zawalił misję, znał jego ból. Lecz z jego dowództwem było inaczej, nikt nie
zginął, nie prosił nikogo o nic. Był winny, tylko i wyłącznie on. Może się
mylił, ale wydawało mu się, iż narcystyczny Hyuga długo nie pocierpi.
***
Oho, ciekawe czy
Temari doszła już do Konohy. I Kankurou powinien niedługo wrócić z misji.
Przydałby się tu, choćby po to bym nie siedział sam. Chociaż w sumie,
przyzwyczaiłem się. Mimo to, nudno tu strasznie. Ciągle te same piaskowe
ściany, biurko i sterta papierków. – myślał czerwono-włosy. Rozejrzał się
po gabinecie, nic ciekawego. Spojrzał przez małe, okrągłe okienko. Dostrzegł
najszybszego ptaka z Liścia. Rozszerzył oczy.
Może w końcu jakieś
wieści. – uśmiechnął się lekko, usiadł ponownie przy biurku. Wtem do biura
wbiegła jego uczennica, okropnie wykończona po treningu. Jej mina nie wróżyła
niczego dobrego, wręcz coś strasznego. Jak najszybciej podeszła do biurka
byłego jinjuriki.
- Matsuri, co się.. – lecz nie zdążył wypytać szatynki, pod
nos podstawiła mu papier. Tak jak widział, z Konohy. Spojrzał usiłując się na
spokój, zaczął czytać. Rozszerzył oczy do maksymalnych rozmiarów, przełknął
głośno ślinę. – Kankurou…
- Kazekage-sama! – krzyknęła kunoichi ze łzami w oczach, nie
potrafiła go pocieszyć. – Zna pan szczegóły? Może miejsce pobytu tej grupy,
trzeba jak najszybciej!
Gaara zignorował ją, w szoku wyszedł z biura i poszedł do
starszyzny przekazać złe wieści. Z wiadomości dowiedział się także, że jego siostra
prawdopodobnie dotrze na miejsce o czternastej, była szesnasta.
Temari..
***
- Um, siostrzyczko – rzekł drwiąco Kankurou. – Może wybierzesz się ze
swym, młodszym, głupszym bratem na misję? Będzie okazja pokazać innym kto jest
lepszy. – zaśmiał się zuchwale.
- Kochany, młodszy,
głupszy braciszku.. rywalizacja pomiędzy pięcioma, wielkimi nacjami się
skończyła. Nie musimy nikomu nic udowadniać. – blondynka uśmiechnęła się po
czym spojrzała na mistrza marionetek znacząco. – Za sześć dni będę w Liściu.. I
kto ma gorzej?
- Pff, przynajmniej ty
nic tam nie będziesz robić – warknął. – I pewnie będziesz łazić z tym swoim
narzeczonym, prawda?
Blondynka zdenerwowana
podejściem brata, walnęła go wachlarzem w głowę. Tylko fuknęła coś.
- A niech Cię
Kankurou! – udając obrażoną ruszyła do swojego pokoju by ogarnąć leżące na
podłodze ubrania, zetrzeć kurze i umyć podłogę.
- Też Cię kocham,
siostrzyczko. – rzucił w stronę Temari i odszedł..
Wspominając ich
ostatnie spotkanie uśmiechnęła się delikatnie, lecz zaraz po tym spuściła
głowę. Stała pod biurem Kage, na korytarzu który zawsze wydawał się kolorowy. A
teraz? Szarość, smutek, żal i nienawiść. Dwaj zaprzyjaźnieni shinobi coś do
niej mówili, machali rękami przed twarzą. Ignorowała ich, ruszyła przed siebie.
Zostali w tyle. Ponownie stanęła w miejscu, jedyne co widzieli to mała plamka
na podłodze, łza. Nie chciała by ktokolwiek to widział.
- Temari, ty..! – krzyknął z niedowierzeniem Uzumaki. – Nie
możesz ..
Cholera! Oni jeszcze
tu są, nie mogę pokazać słabości. – skarciła się w myślach, wytarła twarz,
przyjęła minę twardej, odwróciła się, szybkim i zdecydowanym krokiem podreptała
do Tsunade. Smutek minął, czas na nienawiść.
Ej!! Wielkie, wielkie dzięki za poinformowanie o tak cudnym blogu! Jak tak go czytam, to myślę, że mój jest strasznie dziecinny, no ale cóż, dopiero się uczę. Co do opka to strzał w dziesiątkę, super zaczęłaś i ciąg dalszy na 100% taki będzie. Tylko moja wielka prośba(jak zwykle) jakby co nie uśmiercaj Kakashiego. Podniosłaś wysoko poprzeczkę. dodaj jak najszybciej nowy, bo czekam z niecierpliwością. Wenki życzę. Jak możesz to powiadamiaj. Blog wyje...(sorki) w kosmos!!
OdpowiedzUsuńO, właśnie, chwała mi, że pierwsza go skomentowałam.
Rozgłaszaj się, nie zmarnuj takich umiejętności!
ojej, dziękuje, dziękuje bardzo ;) aż mi łezka popłynęła. podaj do siebie jakiś kontakt najlepiej, bym mogła Cię powiadomić. aha, no i pisz dalej swoje cudo, które dodało mi otuchy w pisaniu tego, na prawdę ;*
UsuńZajebiście, całą historię zaczynasz od uśmiercenia dwójki młodych ludzi..... nieźle ;] Czekam na następną notę i jakby ci się nudziło , to poczytaj sobie moją skacowaną historię :P Łapy,łapy,łapy w górę!!!..... Pozdro ;D
OdpowiedzUsuńtwoja historia jest najlepsza forever XD
UsuńKurcze , nie wiem co mam napisać ...to..to jest wspaniałe. Historia rozpoczyna się od śmierci TenTen i Kankuro ...świetny pomysł. Na prawdę mnie zaskoczyłaś , zaczynam czytać drugi rozdział. Naprawdę myślę że twoje opowiadanie będzie bardzo zaskakujące , ekscytujące i niepowtarzalne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Szkoda,że Kankuro i Tenten zginęli . Aż płakać mi się chce. Notka super.
OdpowiedzUsuń