wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział czwarty, księga pierwsza - Nienawiść.

Muszę was zasmucić faktem, że mam już koncepcję na zakończenie bloga, baaa... nawet epilog mam napisany XDD Ale księga pierwsza jeszcze troche się pociągnie, krótsza i gorsza będzie druga (i ostatnia) tak wiec chwile tego bloga są policzone (no bardziej oszacowane...) od następnej notki, będę dbała bardziej o długość. to jest rozpoczęcie nowej, długiej ery. Wieeem, nie zrozumieliscie z mojego bełkotu nic a nic, ale co tam.. miłego czytania ;*


   Poranek. Prawie każdy miał trudność z opuszczeniem swych łóżek, na przykład staruszka nie miała problemu ze wstaniem. Powędrowała jak najszybciej zrobić kanapki dla dzieciaków, westchnęła przeciągle. Nie chciała by ta miła młodzież opuściła jej dom, fakt – wyruszyć mieli dopiero wieczorem, ale tak mało czasu… a Naruto był takim wspaniałym chłopakiem! Kobieta przywiązała się do niego po jednym wieczorze, bardzo rozrywkowym, gdyż obecne było sake. Oni w pełni świadomi zaczęli pić. Pili i pili, końca nie było. Mieli problem z dotarciem do swoich pokoi, ale jak to mówią „praktyka czyni mistrza” – za którymś razem w końcu wczołgali się na łóżka. Największą przeszkodą były schody, piętnaście okropnie śliskich stopni. Niby niewiele, ale w ich stanie… Oj, mieli problem!
Upierdliwe… - stwierdził w myślach Shikamaru zaciągając się swym papierosem. Kątem oka spoglądał na widoki za oknem, wioska Takumi przypominała w dużym stopniu Konohę. Uśmiechnął się. Nagle, rozległo się pukanie. Skrzywił się wyrzucając papierosa za okno, rzucił głośne „wejść” po czym drzwi się otworzyły.
- Cześć. – mruknął w stronę dziewczyny.
- Yhm? A, cześć. – odpowiedziała niespokojnie. Chłopak nie miał na sobie koszulki, nie mogła więc narzekać na widoki. Ona zaś przygotowana w stu procentach, włosy – tradycyjnie związane w cztery kitki. Jej strój zmienił się tylko tym, że na ciemnym topie miała zbroję ANBU. Mało kto wiedział, że od niedawna należy do tej grupy. Postanowiła kontynuować  - Prawdopodobnie zespół Sasuke się przemieszcza, ale ich główna kwatera znajduje się w Otogakure. Co jeśli dotrzemy na miejsce a nie będzie go tam?
- Cóż… Wtedy na niego poczekamy. – dodał unosząc kącik ust. – Wątpię by wystarczył Ci ktoś inny.
Blondynka słysząc to uśmiechnęła się delikatnie. Westchnęła głęboko po czym dodała :
- Pamiętasz coś w ogóle?
- Niezbyt. – strateg Konohy zmarszczył nos. Ciekawe co z Naruto, cosik sobie nie radził…
Mina Shikamaru zdradzała wszystko, opuścili pomieszczenie i skierowali się ku jadalni. Cała czwórka jadła w ciszy, obmyślając  strategię. Każdy swoją indywidualną.
   Tymczasem w Sunie trwały obrady jouninów, stojąc za drzwiami można było wywnioskować, że się kłócą. W tej sytuacji nie okazywali szacunku pomnikom poprzednich władców, rzucali mięsem i grozili sobie. Było tam strasznie głośno, jedyną osobą spokojnie siedzącą był… Gaara. Miał ogromną trudność by pogodzić się ze stratą brata, przysłuchiwał się cicho bluzgami na Tsunade i jej całą „pieprzoną Konohę” .
- Nie dość, że straciliśmy Kankurou to jeszcze Temari! Nie rozumiem jak ta starucha mogła ją puścić z jakimiś patałachami! – krzyczał jeden ze zgromadzonych.
- A wiadomo chociaż kto z nimi poszedł?! – odezwał się Baki, zwrócił się ku czerwonowłosemu. – Kazekage, czemu nic nie mówisz?
- Ponieważ jestem spokojny.
W sali rozległy się nieprzyjemne szepty, Gaara udał, że ich nie słyszał.
- Poszła z Narą Shikamaru, który pod moją nieobecność dowodził dywizją czwartą. – dodał po czym westchnął. – Oraz z Uzumakim Naruto.
- Co nie zmienia faktu, że… że…! – zawahał się najstarszy w pomieszczeniu. – Straciliśmy już jednego silnego jounina, szkoda pańskiej sios – Kage nie dał mu dokończyć, uderzył pięścią z niewiarygodną siłą w stół, niszcząc go.
- Hokage wie co robi i ja ją popieram. – rzucił i wstał. – Obrady zakończone, do widzenia.
   Zdenerwowany wyszedł z pomieszczenia, zamyślony spojrzał w sufit, niespodziewanie wpadł na swoją uczennicę. Skierował uwagę na niej, upadła. Bez wahania podał jej dłoń.
- Wybacz.
- Um… Nic się nie stało, Gaara-sama! – stwierdziła łapiąc się jego dłoni, podniosła się. Oblana rumieńcami, chciała już coś powiedzieć, lecz jej przerwano.
- Masz może ochotę na trening? – zapytał z nadzieją w głosie. Widać było, że był zdenerwowany i potrzebował się na czymś wyżyć. Kiwnęła głową, ten ruszył w stronę placu ćwiczebnego, dziewczyna podreptała za nim, niewiele myśląc. Kiedy dotarli na wyznaczony teren, szatynka zdążyła się tylko rozciągnąć kiedy zza rogu wyskoczyła zarówno jej przyjaciółka jak rywalka, Sari.
- Gaara-sama! – krzyknęła brązowooka w stronę Kazekage, on zaś spodziewał się najgorszego.
- Hm? – mruknął niechętnie. Teraz się zacznie… - pomyślał. Lecz oczy dziewczyny nie były roziskrzone jak zawsze, gdy go widziała tylko smutne.
- Czy to prawda, że Kankurou-sensei…?
- Tak. – odburknął. Jego brat wiele nauczył tą dziewczynę, skupiał się głównie na niej i na Ittesu. Lalkarz wyczuł ogromny entuzjazm względem jego nauk, myśli. Dogadywali się bardzo dobrze, chodzili razem na misje kiedy Matsuri ślęczała nad papierami przy swoim nauczycielu. I tak wiele dziewczyn (i nie tylko…) jej zazdrościło ponieważ prawie całe dnie przesiadywała u boku młodego Kazekage. Czerwonowłosy spojrzał na dziewczynę, jej twarz była mokra a oczy zapuchnięte. Czarnooka coś do niej mówiła, pocieszała – na marne.
- Ale dlaczego akurat nasz, mój i Ittesu, nauczyciel?! Dlaczego?! – krzyczała próbując opanować lament. – Dlaczego nikt inny nie poszedł na tą misję? Na tą pieprzoną misję… - dodała kryjąc twarz w dłoniach, bardzo szybko się przywiązywała. Już miała coś dodać, ale poczuła rękę na swoim ramieniu. Odwróciła się gwałtownie, ujrzała swojego ojca, jednego z rady Suny.
- Sari… Uspokój się! Stoisz przed Kazekage i nie wypada. W świecie ninja to się zdarza, nie ma co płakać i… i do domu! – pogonił córkę starając się chociaż raz nie ulec. Dziewczyna posłusznie wstała i ruszyła w stronę domu, na placu ćwiczebnym został przywódca wioski i jego uczennica. Oboje westchnęli głęboko, Pustynny oparł się zrezygnowany o siatkę. Spojrzał na szatynkę.
- Gaara-sama, czy coś…
- Nic. – mruknął patrząc w niebo, ponownie skierował swoją uwagę na dziewczynę.  – I odpuść sobie te „sama” czy „sensei”… Po prostu Gaara. – dodał po czym zniknął w drobinkach piasku.
No to mieliśmy trening... Gaara. – pomyślała patrząc na zachodzące słońce. Ciekawe co dzieje się z Temari…
   Czarna noc. Blondwłosa kunoichi niepewnie usiadła na łóżku, niemiłosiernie zmęczona. Cały dzień spędziła w wiosce na szukaniu informacji, by było szybciej rozdzielili się. Te zajęcie było nudne i bezsensowne – do czasu. Kiedy cała trójka spotkała się w wyznaczonym miejscu o wyznaczonej porze, kiedy mieli już wracać do tymczasowego domu coś jakby… „magicznie” wyskoczyło zza drzewa, malutka dziewczynka – na oko czterolatka, lekko podrapana i brudna. Powiedziała im dość sporo o Sasuke, na dodatek to, że jest jego córką. Naruto nie mógł w to uwierzyć, mimo, że mała w dużym stopniu przypominała jego byłego przyjaciela. Po niedługiej rozmowie, brunetka zniknęła. Shikamaru analizując wszystkie zebrane informację doszedł do wniosku, że Uchiha niezmiennie znajduje się w Oto.
W pokoju Temari rozległo się pukanie, niegłośne i delikatne. Wykrztusiła z siebie ciche „wejść” a w drzwiach stanął… jej kompan, Shikamaru. Co jak co, ale o tej godzinie się go nie spodziewała. Uśmiechnęła się zuchwale, kiedy już miała mu dogryźć, on przybliżył się do niej.
- Jutro wyruszamy. Możliwe, że go spotkamy. I możliwe jest to, że to nasza ostatnia noc. – stwierdził spokojnie, ziewnął głęboko.
- Zabiję go nawet jeśli sama miałabym zginąć…
- Wiem. – uśmiechnął się szeroko by poprawić towarzyszce humor. – Jesteś silna.
- Lecz z Tobą przegrałam. – spojrzała mu w oczy nie mrugając. – Jaki był prawdziwy powód tego, że się poddałeś?
- Prawdziwy, mówisz… Wątpisz w to, że chciałem z tego wybrnąć zwycięsko?
- Dokładnie tak. – mruknęła spuszczając wzrok i zawieszając go na torsie bruneta.
- Byłabyś zawiedziona, gdybyś nie mogła walczyć w następnych pojedynkach, prawda? Fakt, że dalsze rozgrywki COŚ zakłóciło, ale tego nie mogłem przewidzieć. – rzucił, zuchwale uśmiechając się. Widząc niemały grymas na twarzy zielonookiej, objął ją jedną ręką. Była tak zmęczona, że nic nie zrobiła. Po prostu milczała. Po jakimś czasie wtuliła się w niego, była silną kunoichi, zarówno psychicznie jak i fizycznie, ale nie dawała już rady. Za dużo osób w życiu straciła, za dużo błędów popełniła. Miała nadzieje, że po tym jak zabije Sasuke, sama umrze.
- I co będzie potem? – zapytała w końcu odgarniając grzywkę z twarzy, Nara nadal trzymał ją w swoich objęciach.
- To co zawsze. Pewnie… - dodał zniechęcony, nie podobała mu się perspektywa mieszkania trzy dni od Temari, od wojny praktycznie się nie rozstawali. Ona bardzo często przebywała w Konosze, każda misja była pretekstem do spotkania. Przywódcy wiosek udawali, że wszystko to przypadek. Wszyscy pamiętali to nieszczęsne wydarzenie podczas wojny, małą chwilę słabości, kiedy to młody Nara był pewny swoich uczuć… Wrócił na chwile do tego wydarzenia.
Brunet ze zrezygnowaniem upadł na ziemię po masowym ataku Madary, ostry pręt tylko delikatnie zahaczył jego nogę, o wiele gorsza była siła wiatru towarzysząca ostrym narzędziom. Oraz… Oraz widok towarzyszy ginących na froncie. Naruto wraz z Kakashim rozmawiali z Tobim, Sakura porzuciła walkę i ruszyła z pomocą innym, odór krwi, krzyki ofiar… Nikt nie chciałby tego przeżyć. Czarnooki obrócił swoją głowę w kierunku towarzyszki z dywizji czwartej, znał ją parę lat i wielokrotnie musiał z nią przebywać. Dziewczyna nie dawała rady wyłącznie fizycznie, przeklinała pod nosem przywódcę wrogiej grupy.
- Nie dam już rady… Wymiękam. – rzucił w jej stronę, na co ta odpowiedziała gorzkim spojrzeniem.
- Musisz żyć.
- Rozejrzyj się. Nie ma już po… - lecz nie dane było mu dokończyć, z niewiarygodną szybkością blondynka znalazła się koło niego obejmując jedna ręką, w drugiej trzymała wachlarz. Nagle wszystkie oczy zgromadzonych przeniosły się na nich. Nieświadoma tego dziewczyna cmoknęła go w policzek i zachrypniętym głosem rzuciła „Musisz przeżyć…”
    Shikamaru wrócił do rzeczywistości, uśmiechając się delikatnie. Dziewczyna w jego ramionach zasnęła. Co za upierdliwa kobieta... Gdyby nie ona już parę lat temu bym nie żył i miałbym spokój... - pomyślał i roześmiał sie chicho. Wyjątkowo nie mógł zasnąć tej nocy.

środa, 23 stycznia 2013

~Informacja.

Tak naprawdę nie miałam okazji się z wami przywitać. Tak więc siema , jestem Marta. Nazywana Gapp's wife czy jakoś inaczej. W komentarzach jest jakieś dzikie Gapss214e3214241341414ehujciwdupe wife , ale nie dajcie się złapać! To spisek, chcą się mnie pozbyć! Ale ja sie nie dam XDDD

Tak więc informacja, jak "tytuł wątku" wskazuje. Zmieniłam trochę wygląd bloga ponieważ tamten był zbyt, jakby tu się wyrazić nie obrażając nikogo... kijowy, o.

Oraz ankieta - chcę by moi fani (kurwa, mam fanów, nie wiecie jak się ciesze, że komuś to się podoba) byli zadowoleni. Odpowiadać w ankiecie, a także - by nie spojlerować (sama bym chciała wiedzieć co dalej napiszę, hehe.. ._.) stwierdzam, ze nie wskrzeszę Akatsuki, bo nie chcę robić z tego naciągacza równającego się z prawdziwym Naruto :3 Właśnie przeczytałam nowy chapter, zero akcji... żenua. Lecz mam nadzieje, że to się zmieni! :>

Kontakt - Frundzia@interia.eu , tam możecie dostać moje gg.


Pozdro ;*

Aha i jeszcze - chcesz bym przeczytała twojego bloga? Ok, mogę spróbować. ALE UWAGA !!! Jeśli jest tam takie coś jak Gaara x OC , Gaara x Sakura , Gaara x Hinata , Gaara x Ino , Shikamaru x Ino, Shikamaru x Hinata to z góry mówie, że nie tykam.

Specjalnie dla WAS jestem w stanie PRZEŻYĆ NaruHina, SasuSaku.. ._. jednak nie rypcie mi psychiki, oszczędźcie leczenia XDDD


pozdrawia po raz drugi przemiła autorka i błaga byście nie robili NaruHina. DDDD:
ale bloga i tak przeczytam.. taka już jestem, dla fanów wszystko :*

[Narcyzm mi się włączył jak sto skurwysynów, nieprawdaż? >D]

Aha i jeszcze coś - to dobry pomysł bym zrobiła tzw "postacie" czyli po zdj.  i krótkim opisie? Wiecie zaczęłam już pisać opowiadanie a tego zabrakło XD nie każdy ogarnia Naruto więc nie wiem.. doradźcie >D

Na miluuuuuuuuuuuuuuchny *___* początek pare słit fotek :>













sobota, 19 stycznia 2013

Urodzinowy łanszot.

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO GAARA MÓJ TY CUDOWNY TY <3
/ łanszot (to znaczy, że jest tylko jeden part XD) pisany tylko i wyłącznie dla beki. no i Gaary.<33

  111111111111111111111111111111111111111111111111111111111111111111111111111111111111111111111111111111111111111111111111111111  
    Otępiały Gaara  wpatrywał się w wioskę, nie wierzył w to co widzi. Dziękował bogu, że siedział w biurze a nie był na zewnątrz. Nie minęła chwila a rozległo się pukanie do drzwi, bez odpowiedzi do pomieszczenia wtargnęło trzech jouninów - Baki, Temari i Kankurou. Jedyna kunoichi podbiegła do biurka brata i uderzyła w nie krusząc piasek.
- Gaara, do cholery, masz zamiar coś z tym zrobić?! Ludzie są w niebezpieczeństwie, wydaj jakiś rozkaz! – całkowita cisza, nie było słychać nawet wiatru. – No nie, nie mam zamiaru czekać aż ty coś powiesz. Matsuri! - krzyknęła w stronę drzwi, na pojawienie się uczennicy jej brata nie musiała długo czekać. Zawsze była pod ręką. Jak dobrze wytresowany murzyn.
- Tak?
- Ogłoś alarm. – fuknęła blondynka. – Ewakuacja wioski. Rozejść się!
    Rzuciła sama znikając, jedyna osoba która została to czerwono-włosy. Nadal nie ogarniał sytuacji, postanowił także coś zrobić, mianowicie – wziął swoje różowe kapcie, kocyk i schował się pod biurkiem. Najodpowiedzialniejszy kage forever!
     W tym samym czasie w osadzie słychać było tylko płacz dzieci, które spoczywały w ramionach swych zrozpaczonych matek. Kobiety nie wiedziały co robić, uciekać czy schować się? Mężczyźni zaczęli otwierać powoli ocieplane bunkry.
- Za mało szalup! – krzyknęła uczennica Kazekage w stronę grupki jouninów. – Zaraz, to nie ten film… Za mało miejsca w bunkrach! – krzyknęła po czym zaczęła panikować, gdzieniegdzie ludzie potrzebowali medyków, niestety większość była niedysponowana z powodu wywrócenia się władcy wioski, bo jak twierdzili „mógł zginąć”. Ciekawe czy biegnąc do kibla da się zabić, lecz w to nie wnikajmy.
- Kankurou zajmij się matkami i… nie, zaraz, stop! Tylko dziećmi, matkami zajmie się Sari. – wrzasnęła niezbyt miło do ucha brata. Jedyna nie straciła rozumu w tej tragicznej sytuacji – MATSURI!
- Czym znów zawiniłam? – rzekła z przejęciem w stronę starszej kunoichi, widząc jej minę stchórzyła. – Pani Temari wspaniała i silna…
- Napisz do Konohy by pomogli! I nie licz na wsparcie wielomożnego Kazekage, bo się doczekasz. Pieprzony cep. – w odpowiedzi dostała krótkie kiwnięcie głową. Zielonooka podrapała się w głowę. – Niech ten geniusz się tu pojawi i coś wymyśli, przecież jest taki wspaniały!!! – rzuciła w stronę jednego z „kumpli od chlania”.
- Ja, Temari? – powiedział jeden, wyraźnie podniecony tą sprawą. – Otóż…
- Nie ty, debilu. Nara, Nara Shikamaru! – dodała z dumą.
Tymczasem w Konosze…
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- TAKA I KONIEC!!! Znaczy tak. – Tsunade zmarszczyła nos w geście niezadowolenia postawą najmądrzejszego w wiosce. Rozluźniła się i westchnęła – Będzie tam twoja koleżanka…
- To nie jest moja koleżanka. – dodał z fochem. A nawet jeśli to nie jej sprawa!
- Postanowione, najpóźniej jutro masz być w Sunie. Weź Uzumakiego, bo on z tej tęsknoty za Gaarą codziennie mi jęczy „Babciu chcę zobaczyć mojego skarba, lofka forewer”. I Ino też weź.
- Żeby nic nie robiła i tylko zawadzała? – brunet nadal nie zmieniał tonu, był obrażony.  – A co się stanie, jak, Naruto rzuci się na Lorda Kazekage?! I wtedy taki wstyd, że mamy samych homoseksualistów w wiosce. – obydwoje pomyśleli o Lee i Gaiu, otrząsnęli się.
- Na szczęście ty jesteś godnym reprezentantem podrywając patronkę sprzątaczek i feministek. Postawa godna shinobi liścia! A na pocieszenie oddam Ci Kakashiego. – tu wyciągnęła siwego ninje spod biurka. – Teraz tylko zawadza, hm!
Shikamaru kiwnął głową zgadzając się na misje. Podrapał się po głowie myśląc nad strategią. Już mam! – wziął Hatake pod pachę i wniósł z budynku. Teraz tylko znaleźć Geja i Świnio. – powiedział w myślach, syknął.
- Hej Kiba! Widziałeś może gdzieś Ino? – krzyknął w stronę szatyna i jego psa.
- Jest tam gdzie zawsze. – odpowiedział z niesamowitym, jak na niego, spokojem i pokorą. – A co od niej w ogóle chcesz? – zapytał ruszając brwiami.
- To kłopotliwe, ale musze ją wziąć na misję. Nieciekawie się dzieje w Piasku.
- Ha! To po co Ci ten pustak? Przecież ona robi tylko za mięso armatnie a i w Sunie jej nie lubią. – Shikamaru ruszył głową ze zrozumieniem, Inuzuka tylko się wyszczerzył i zniknął.
    Nie minęła chwila aż znalazł Yamanakę i Uzumakiego, razem udali się pod bramę główną Konohy. Kiedy trzeba było wyruszyć przypomnieli sobie o sensei’u drużyny siódmej. Nie traćmy czasu… - pomyślał Shikamaru, wyruszyli bez Kakashiego. Droga minęła bez jakichkolwiek komplikacji, gdy doszli do pustyni za którą była Suna, wszyscy westchnęli. Już tam można było odczuć skutki tragedii, shinobim strasznie było szkoda mieszkańców tej wioski, co innego zrobiłaby Konoha która w każdej chwili mogła być w takiej sytuacji. Oni byli przygotowani. Lecz wracając do dramatu i współczucia, czas na retrospekcje i wspomnienia…
Gaara! - krzyknął w myślach podniecony Naruto, w końcu zobaczy swoją miłość. Nieważne, że były jinchuriki miał swój harem z którego chętnie korzystał. Uzumaki był przekonany o wierności nieświadomego Kazekage.
„Temari…<3 ;*” – taką treść umieścił Nara na swoim fotobologu pod zdjęciem „w mega mhrocznej trasie ;/”
Ten taki tam. – westchnęła blondynka wiedząc, że inni będą zajęci przez jej kompanów. Co za niefart, nawet nie pamiętała, że ten umalowany nazywa się Kankurou.
    W końcu skończyli karkołomną gonitwę przez pustynię, zerknęli przestraszeni na Wioskę Piasku. Cholera, ostatnio widziałem takie coś w Archiwum X… - pomyślał brunet. W osadzie : ogromna rzeź. Przestraszeni ludzie chowali się do schronów, zostawiając swoje dobra dla złodziei. Gdzieniegdzie leżały trupy, okropny widok.
- Pomoc z Konohy, tee? – rzucił lekceważącym tonem Baki w ich stronę. – No to ładna pomoc, kurwa.
- Nie przeklinaj do cholery. – prychnęła Temari w stronę swojego senseia, w ręce trzymała różowego foniaczka z wykupionym netem, właśnie komentowała nowe zdjęcie władcy cieni.
- A… A gdzie Gaara? – szepnął Naruto oblany rumieńcami.
- U siebie. – wtrącił się w połowie zamaskowany rzucając mu klucze. – Pytaj się ludzi o siedzibę Kage, a gdy znajdziesz po prostu wejdź.
Nie minęła sekunda a posiadacz dresu zniknął.
- Heloł!!! A co z nami? – wrzasnęła Ino.
- Świnio idź zajmij się sobą, jakieś algi na mordę nałóż może Ci pomogą. W każdym razie, nie przeszkadzaj. A ty Baki idź sprawdź co robią te capy. – kunoichi Piasku zmierzała ku jednemu, udało jej się. Została sama z Narą, przygryzła wargę. – Niewiarygodne ile może zrobić sam…
- Śnieg. – skończył Shikamaru przytulając dziewczynę, westchnął. Upierdliwe…
    Tymczasem w biurze Kazekage było naprawdę gorąco, czerwno-włosy owinął się kocem i pił kakao. Jęknął, gdy usłyszał charakterystyczne wejście Matsuri, czyli wywalenie drzwi kopniakiem.
- Gaara! – pisnęła. – W co ty się bawisz?!
- Ja się boje… - szepnął zrezygnowany. Szatynka widząc jego minę podbiegła do niego i mocno przytuliła. Wtem w pomieszczeniu pojawił się pomarańczowy.
A co to za dewiant mi wbija w takiej chwili, hę?! – zbulwersowała się kunoichi puszczając sołtysa. Złożyła ręce na piersi, krzyknęła niczym rozwydrzony bachor – A ty to kto?!
- Ej co ty robisz z moim kochanie, downie! – wrzasnął w tej samej chwili. – JA?! CHYBA RACZEJ KIM TY JESTEŚ!
- Jego dziewczyną.
- Gaara nie ma dziewczyny, bo jest ze mną! – prychnął Uzumaki. – A zajebać Ci?!
- Będziesz bić kobietę Gaary?!
- Kobietę może i tak, ale nie mojego pyszczka. – tu zwrócił się ku władcy piasku. – Kochanie jesteś z tą stupid girl?
- Oczywiście, że jest! Prawda, KOCHANIE?!
Oczywiście Kage nie przypominał sobie by był z kimkolwiek, musiał coś wymyślić. Gejem nie był czyli jinchuriki odpada, a Matsuri była zbyt na niego napalona – jeszcze by jej nie dał rady, a to byłby wstyd!
- A tak… A tak naprawdę to jestem z Temari!
Lecz tego nie powiedział Gaara, tylko stojący w miejscu w którym powinny być drzwi, Shikamaru.
- A o zdanie Cię ktoś pytał? – stwierdził zdenerwowany blondyn.
- Myślałem, że wasza kłótnia jest o mnie.
- Narcyz.



niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział trzeci, księga pierwsza - Nienawiść.

Jak obiecałam, dodałam szybciutko.  Początek jest strasznie agresywny, bo pisany pod wpływem "wkurwa" i to nieziemskiego, a dalej to zmuł. XDD rozdział nic nie wnoszący, prawie na siłę. wybaczcie ._. + 200 wyświetleń, dziękuje <3


   Blondwłosa kunoichi nie spała tej nocy wyjątkowo długo. Zaledwie dwie godziny, nie mogła więcej. Cały czas śnił się jej brat zabijany przez tego zdrajcę Uchiha i jego marne towarzystwo. Zastanawiające jest to dlaczego do żadnej z wiosek nie dotarły zwłoki. Przecież żadne z nich nie zginęło w wybuchu ani nic z tych rzeczy. Może ciała po prostu zniknęły? Nawet jeśli to po co? Hyuuga wspominał coś o chidori i o mieczu. Dziwne.. – idąc pod główną bramę myślała tylko o tym, nawet nie zauważyła, że idzie za nią ta przeurocza blondynka. Suka.
- Cześć. – rzuciła lekko ironicznie w stronę Temari. – Wyruszasz na misję? Z Naruto i Shikamru, ta? Hmm… Ciągniesz ich na pewną śmierć, bezsensu. Myślisz, że trzeba tak się popisywać? Jaka to ty nie jesteś okrutna i mściwa. Hmm… Pewnie trzęsiesz majta  - lecz nie było dane jej dokończyć, dostała z „liścia”. Ino chciała rozpocząć walkę, gdy już miała ją zaatakować powstrzymał ją Nara.
- Co ty wygadujesz? – warknął beznamiętnie w kierunku kompanki z drużyny. – Co jak co, ale po Tobie bym się tego nie spodziewał. – rzucił puszczając jej dłoń, rozejrzał się. Temari była już kawałek przed nim, było dziwne, że nie zabiła kunoichi liścia. Zupełnie nie w jej stylu. Chyba się uspokoiła..
- Shikamaru, ty…!
   Zignorował ją widząc Naruto, pośpiesznie do niego dołączył. Towarzyszka w misji już na nich czekała z pewną swego miną, podbiegli do niej. Lisiasty uśmiechnął się zuchwale unosząc kciuk do góry i krzycząc w kółko „W drogę! Skopiemy im dupę! To ja Naruto Uzumaki, przyszyły Hokage!”.
   Wyruszyli. Biegli poprzez las, nawet blondyn się uciszył. Postanowili, że zatrzymają się w jakiejś wiosce przy granicy z Krajem Rzek. Powróciły do nich wspomnienia łączące się z tym państwem, gdy to Shitenshounin porwali uczennicę Gaary, Matsuri. Można powiedzieć, że grupa pod dowództwem Shikamaru uratowała im skórę. Zresztą to była tylko spłata długu. Pomyśleli chyba o tym samym, bo roześmiali się równocześnie, nawet Temari. Później wszyscy zamilkli. Droga się dłużyła, biegli dopiero dwie godziny a trwało to jak dwa dni. Cisza… Gdy Naruto otworzył usta by coś powiedzieć, przerwano mu – zza wielkiego dębu ktoś rzucił w ich stronę pięć kunai’ów z wybuchowymi notkami, ledwo zdążyli odskoczyć. Przez dym nie mogli nic zobaczyć, kunoichi wkroczyła. Chwyciła w ręce wachlarz, rozsunęła go po czym wzięła nieduży zamach.
- Pierwsza gwiazda! – krzyknęła tworząc przy tym „strumień” wiatru likwidującego dym. Pozostali starali się odnaleźć wroga, bezskutecznie. – Cholera, zwiał?!
- Nie, na pewno nie. – stwierdził Nara. – Ale nie będziemy tracić czasu na szukanie kłopotów, po prostu bądźmy czujni.
- Wątpię by był to dobry pomysł, ale dobrze. – mruknęła blondynka rozglądając się po lesie. – Przydałby się ktoś wyczuwający otoczenie jak właściciel Byakugana.
- Bądź Kiba. – rzucił od niechcenia Nara, Temari tylko fuknęła coś pod nosem.
- Ludzie co z wami?! Co to za grobowa atmosfera?! Idziemy zabić Sasuke, będziemy okrzyknięci bohaterami, kumalski! A wy nic tylko mruczycie coś pod nosem, skoro już musimy ze sobą tyle wytrzymać to poznajmy się bardziej! – tu spojrzał na kunoichi. – Chociaż wy znacie się bardzo do.. – widzący ich miny, nie kończył. – Nazywam się Naruto Uzumaki, następny Hokage!!! Poza tym.. . Boicie się jakiegoś gościa który atakuje tylko wybuchowymi notkami? To dobre dla geninów! A my jesteśmy niepokonani, mamy bystry umysł, „uroczą” jouninkę i mnie, przezajebistego shinobi!
- Mógłbyś się w końcu zamknąć czy coś? – warknął Shikamaru.
- Eeej, on ma rację. – szepnęła zielonooka.
   Resztę drogi wszyscy rozmawiali, bardziej na siłę niż z własnej chęci. Pogawędka nie miała nawet określonego tematu, była o wszystkim i o niczym. Zaczęło się ściemniać, na szczęście shinobi byli już przed tymczasowym lokalem – zatrzymali się u niedoszłej teściowej szwagra kuzyna matki Temari, czyli tak jakby rodzina. Przemiła, starsza kobieta. Mimo, że mieszkała sama w ogromnym domu – nie brakowało jej towarzystwa, codziennie odwiedzały ją dzieciaki by posłuchać jej bajek… Kobieta miała charyzmę. A co do jej domu, był wspaniały. Ogromna posesja, ciepłe mury obite jasnym drewnem, taras, kolorowy ogród, cztery sypialnie, kuchnia, ośmioosobowa jadalnia, dwie łazienki oraz przeuroczy salon w którym było pełno zdjęć rodzinnych. Ha, nawet znalazło się zdjęcie Rodzeństwa z Suny co rozbawiło kunoichi.
To było tak dawno… Przed wojną, kiedy wszystko było w porządku. – przetarła palcem fotografię. No i byłeś ty, Kankurou.
- Temari, ale ty wyrosłaś! – krzyknął Naruto przyglądając się jej zdjęciu z dzieciństwa. – Ej, Shikamru! Spójrz tylko!
Brunet spojrzał na rodzinną pamiątkę oprawioną w elegancką ramkę. Hah, jaka słodka. Ile bym dał żeby teraz taka była… słodka i bezbronna. – zaśmiał się w myślach.
- Nic się nie zmieniła. – skłamał unikając kłopotliwych sytuacji, denerwując przy tym blondynkę.
Zamknij się, zamknij się, zamknij się! Dupek, kretyn, idiota. – skrzywiła się, udała niezainteresowaną uwagą Shikamru, udała się do kuchni gdzie niedoszła teściowa szwagra kuzyna Karury i Yashamaru robiła herbatę.
- Arashi-sama, może pomóc?
- Nie trzeba, dziecko. – szarooka uśmiechnęła się. – Odpocznij, zaraz podam wam herbatę.
Kiwnęła delikatnie głową, uśmiechnęła się i ruszyła do salonu. Zdziwił ją widok kompanów gapiących się w zdjęcia. Ba, nawet Nara był zaciekawiony. Kiedy zauważyli koło siebie posiadaczkę wachlarza, odskoczyli od sporej pułki z pamiątkami.
- I jak? Które podoba wam się najbardziej? – rzuciła przesympatycznie szarooka trzymając w ręku tacę z czterema filiżankami gorącej herbaty. Położyła je na stolik.
- O, te! – Uzumaki wskazał na zdjęcie małego Gaary na kolanach jakiegoś mężczyzny. Temari westchnęła siadając na sofie.
- Och, masz racje. To jest przeurocze. – westchnęła staruszka. Skierowała swoją uwagę na brunecie – A Tobie, które?
Podrapał się po głowie zakłopotany, na szybko szukał jakiegokolwiek zdjęcia. Bingo! – wskazał zdjęcie z egzaminu na chunina przed atakiem na Konohę, walka jego i Temari. Dzięki temu pojedynkowi awansował. Wracają wspomnienia..
Blondynką fuknęła tylko coś pod nosem, patrząc w okno chciała zamaskować zakłopotanie tym, że mogłaby przegrać z kimś takim. Wzięła w dłonie filiżankę z herbatą i zaczęła pić, po krótkim czasie dołączyli się do niej pozostali. Babcia Arashi opowiadała ninją Liścia co nieco o piaskowym rodzeństwie. Był już środek nocy, zmęczeni poszli do swoich pokoi i zasnęli. Zasnęli myśląc co przyniesie im nowy dzień.

 ukryta kamera w biurze Kazekage zawsze spoko. "Tylko pomagałem jej wstać, a ty robisz z tego taką sensację, Kankurou!"

 



piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział drugi, księga pierwsza - Nienawiść.

Witam :* wybaczcie, ze tak krótko, ale dalszą akcję chciałam wprowadzić w rozdział trzeci (który pojawi się szybko :D) + po nadrobieniu mangi zauważyłam pewne nieścisłości. Tzw. mój blog nie będzie się z mangą do końca zgadzał. [UWAGA! SPOJLER!!!] .... ponieważ uśmierciłam ojca Shikaku jak w mandze, ale Neji żyje. także.. ^^



   Rozzłoszczona blondynka wsłuchiwała się w bezsensowny bełkot Tsunade. Mówiła o tym, że jest nierozważna chcąc iść się zemścić. Sama. Na tak potężnej grupie. Na dodatek Sasuke Uchiha.. Jeden z najlepszych shinobi liścia! A raczej missing-nin Konohy. Lecz to było nieważne, Temari i tak by poszła. Niezależnie czy spodobałoby się to Hokage, Kazekage czy samemu Bogu. Gdy ona sobie coś zaplanuje – nie ma zmiłuj, nie ma przebacz. Wtem w biurze pojawił się nie kto inny, jak Shikamaru i Naruto. Nara , jak zwykle znudzony. Uzumaki podekscytowany i zdeterminowany, krzyknął, że chce wyruszyć z blondynką. W końcu będzie miał okazje walczyć z Sasuke, jego poglądy się zmieniły. Już nie chciał go ratować czy sprowadzić do wioski, teraz chciał go zabić. Udowodnić mu, że jest od niego lepszy, silniejszy.. że nie jest bezwartościowym jinchurik, że nie jest naiwny i głupi. Nawet Sakura poparła go w tej kwestii. Jej uczucia względem Uchiha wygasły, zaczęła interesować się Naruto, ku jego uciesze zresztą.
   Tsunade westchnęła. Uwierzyła w nich, trzech potężnych shinbi. Shikamaru, geniusz. Lisiaty o potężnej sile. A Temari? Wspaniała jouninka z Wioski Piasku. Spojrzała na swoją asystentkę, Shizune. W odpowiedzi dostała stertę papierów dotyczących nowej misji „Zemsty na nowej, wspaniałej i pewnie niepokonanej grupie Sasuke Uchiha, zdrajcy wioski.” Okropnie długa i beznadziejna nazwa nawiasem mówiąc. Kage podpisała je wszystkie w nadzwyczajnie szybkim tempie, spojrzała na zegarek.
- Siedemnasta piętnaście. – wyprzedził ją Nara. – Wyruszymy jutro o świcie.
    Hokage spojrzała na niego z chęcią mordu. Nie będzie tu żaden gówniarz rozkazywać, no nie będzie! Ale spokojnie, spokojnie. Nie mogę okazywać agresji w stosunku do podwładnych przy gościu z Suny. – zmarszczyła nos, ponownie westchnęła.
- Niech tak będzie. – powiedziała cicho, gdy to uczyniła wszyscy się rozeszli. Naruto był jakiś przygaszony, jakby nie był pewny swojego wyboru.

   Każdy shinobi rozszedł się na jednym ze skrzyżowań alej. Jinchurki poszedł na ramen, brunet do domu by z tarasu popatrzeć w gwiazdy, chociaż wolałby chmury. Takie puszyste i bialutkie.. Leniwe jak on. Dostał dreszczy, gdy pomyślał, że parę miesięcy spędzi z Uzumakim. Perspektywa bycia przy kunoichi, niezależnie od pory dnia jakoś bardziej mu odpowiadała. Był on jednak lekko zaniepokojony jej zmianą, zmianą na gorsze. Śmierć brata naprawdę musiała ją zaboleć. W końcu z byle powodu by nie płakała. Nie ma nic gorszego niż stracić bliską osobę, jego ojciec sam niedawno zginął. Wcześniej jego nauczyciel.
Ciekawe co u Kurenai i małego. Nie będę ich sporo czasu widział. – władca cieni spojrzał w niebo. Nie wypada bym teraz tam poszedł. Wytrzymają chwile beze mnie. Dłuższą chwile. Parę tygodni. Czy tam miesięcy… Oj, Shikamaru, w coś ty się wpakował. Nie będzie Cię bardzo długo w wiosce i codziennie będziesz narażał życie. Wszystko przez kobietę. Upierdliwe to…
   W tym samym czasie Temari siedziała w jej tymczasowym mieszkaniu. Odkąd pamiętała zawsze przebywała tam. Westchnęła patrząc w widoki za szybą. Czy ta wioska nawet nocą musi być taka ruchliwa?  - zapytała w myślach. Uniosła kącik ust, zasłoniła rolety w każdym oknie. Ruszyła ku łazience, gdy już tam była spojrzała w lustro. Nie była wcale taka brzydka, dopiero teraz sobie to uświadomiła. Zawsze dziwiła się, gdy połowa płci przeciwnej z jej wioski wgapiała się w nią bezmyślnie. Prawdę mówiąc nie tylko w jej osadzie, a nawet podczas wojny wielu kompanów z dywizji ją podrywało! Uważała to za rzecz niedopuszczalną, mimo to w duchu śmiała się z tego. Ponownie westchnęła. Rozebrała się i wskoczyła pod prysznic.  Wyregulowała letnią wodę, musiała się jakoś otrząsnąć. W najbliższym czasie zaczną się walki na śmierć i życie…
 ***
   Dwudziesta trzecia a ja modlę się na ramenem. Czy dobrze robię? – pomyślał lekko zrezgynowany Naruto nadal konsumując posiłek. Zza jego pleców usłyszał spokojny głos Sakury mówiący „Nie przejmuj się Naruto. Zasłużył na to.” Odpowiedział lekkim uśmiechem. Ostatnio jej nie poznawał, stała się trochę radośniejsza, bardziej otwarta. I nie biła go tak często co było sporym plusem. Różowo-włosa przysiadła się do niego, ze szczerym uśmiechem przyglądała się mu.
- Musisz mu pokazać kto tu rządzi! – krzyknęła entuzjastycznie. Zwróciła się do szefa baru, Teuchiego – Prawda?
- Oczywiście! W końcu to nasz przyszły Hokage. – na te słowa blondynowi zaśmiały się oczy. Cieszył się, że ktoś w niego wierzy. Skończył jeść, pożegnał się z towarzystwem i wrócił do domu. To będzie ciężki okres…


 cała trójeczka w przekomicznej scenie :D

czwartek, 3 stycznia 2013

Rozdział pierwszy, księga pierwsza - Nienawiść.

Na początek mała informacja, jeśli blog nie będzie przyciągał ludzi, uznam, ze jest nudny i zawieszę. Kiedy ów stan się skończy, będę kontynuować. Jeśli masz konto, przeczytałeś/aś.. napisz komentarz, nieważne czy Ci się podobało czy nie. TYLKO SZCZEROŚĆ. No miłego czytania :* (pisałam ten rozdział ze łzami w oczach, Kankurou jedną z moich ulubionych postaci..)




   Koniec wielkiej, zimnej wojny. Ta była brutalniejsza niż pozostałe, mimo tego, że przysłużyła się pokojowi. Po zakończeniu jej nadal istniały wioski, lecz zrezygnowano z odmiennych ochraniaczy – pomysł został wymyślony przez Kazekage, każdy go poparł. Jak nigdy. Można polemizować o tym gdzie był większy niepokój, wśród walczących shinobi czy w siedzibie ich władców. Wojnę wygrał sojusz dzięki zabiciu Tobiego przez Naruto i Killer’a Bee. Teraz tylko pojedyncze grupy wybierały się na misje, najczęściej polegające na rozbrojeniu pułapek, niszczenie „prezentów” od Akatsuki oraz rozbijanie małych, aczkolwiek niebezpiecznych grup. Na jednej z takich misji był Neji, TenTen, Ino z Konohy, Kankurou z Suny oraz Kurotsuchi z Iwy. Na pozór spokojna akcja, niestety – okazała się ona potwornie ciężka i trudna. Bezlitosna. Ów członkiem „małej, spokojnej” organizacji  okazał się Suigetsu z Taki, Zetsu z Akatsuki oraz paru missing-nin z Kiri i Kumo. Nazwa pozostała nieznana, bądź nie istniała. Ich siedziba znajdowała się w Oto.
- Misja zakończona.. niepowodzeniem. – warknął najmniej poszkodowany sojusznik, Neji Hyuga. – Są ranni, ale i martwi. – milknął, w jego oczach prawie pojawiły się łzy. Właśnie zdawał raport Hokage, patrzyła na niego z wyrzutem. To on dowodził. Ciągle myślał czy byłoby lepiej, gdyby nie był liderem. Czy TenTen i Kankurou żyliby. Ignorując ślimaczą księżniczkę wyszedł z biura, zamarł. Jak on przekaże złe wieści rodzinie towarzyszki z drużyny? Jak ich sensei’owi? Jak Lee?
   Szatyn rozejrzał się po korytarzu siedziby szychy wioski. Niczego ciekawego nie ujrzał, ruszył więc przed siebie. Nim się obejrzał był na dworze, zamyślony błądził poprzez wesołą wioskę. Radosne dzieci biegały, bawiły się w ninja.
Nawet nie wiedzą w co się pakują. – pomyślał właściciel byakugan’a. Przystanął na chwilę po czym się rozglądnął, zobaczył Shikamaru.
- Hej, Shikamaru! – krzyknął, gdy go oświeciło.
Może chociaż jeden, poważny problem z głowy.
Nara tylko kiwnął głową na przywitanie i wyrzucił papierosa. Zdziwił się, gdy Neji sam do niego podszedł, dreptał jak nigdy, ze spuszczoną głową.
- Nie powinieneś być na misji? – Hyuga spojrzał na niego wymownie, gdyby nie inna misja Shikamaru nic by się nie stało. – Moja w każdym razie się nie udała…
- Misję zaczynam jutro, gdy łaskawie panienka z krainy kuwety się zjawi. – zaśmiał się zuchwale brunet. – Nie udała? Jak to? Przecież była banalna.
Neji westchnął.
- Otóż okazało się, że nie bardzo. Jednym z członków grupy okazał się nasz lojalny Sasuke. I niestety.. nie byliśmy na to przygotowani, wszyscy prócz mnie zostali poważnie ranni, a – złapał się za głowę, coś nieprzyjemnie ukuło go w serce. Widząc zniecierpliwienie Nary, kończył.  – A Kankurou z Wioski Piasku oraz TenTen nie żyją. I proszę, przekaż to „panience z krainy kuwety”.
   Co? Jak to? Dlaczego akurat ja mam jej to powiedzieć? Zabije każdego by pomścić swojego brata.. Mnie za to, że się mieszam, Neji’ego za złe dowodzenie, członków tamtej grupy oraz każdego kto stanie jej na drogę. Z tego może wyniknąć coś nieprzyjemnego. – Shikamaru całkowicie zatkało. Wiedział, że musi ratować swoją dupę, swoją leniwą dupę. Nie byłoby miło znów oberwać.
-Przykro mi, ale się nie zgadzam. – fuknął po czym odszedł zostawiając posiadacza Byakugan’a samego, samego pośród wyrzutów. Sam kiedyś zawalił misję, znał jego ból. Lecz z jego dowództwem było inaczej, nikt nie zginął, nie prosił nikogo o nic. Był winny, tylko i wyłącznie on. Może się mylił, ale wydawało mu się, iż narcystyczny Hyuga długo nie pocierpi.
***
Oho, ciekawe czy Temari doszła już do Konohy. I Kankurou powinien niedługo wrócić z misji. Przydałby się tu, choćby po to bym nie siedział sam. Chociaż w sumie, przyzwyczaiłem się. Mimo to, nudno tu strasznie. Ciągle te same piaskowe ściany, biurko i sterta papierków. – myślał czerwono-włosy. Rozejrzał się po gabinecie, nic ciekawego. Spojrzał przez małe, okrągłe okienko. Dostrzegł najszybszego ptaka z Liścia. Rozszerzył oczy.
Może w końcu jakieś wieści. – uśmiechnął się lekko, usiadł ponownie przy biurku. Wtem do biura wbiegła jego uczennica, okropnie wykończona po treningu. Jej mina nie wróżyła niczego dobrego, wręcz coś strasznego. Jak najszybciej podeszła do biurka byłego jinjuriki.
- Matsuri, co się.. – lecz nie zdążył wypytać szatynki, pod nos podstawiła mu papier. Tak jak widział, z Konohy. Spojrzał usiłując się na spokój, zaczął czytać. Rozszerzył oczy do maksymalnych rozmiarów, przełknął głośno ślinę. – Kankurou…
- Kazekage-sama! – krzyknęła kunoichi ze łzami w oczach, nie potrafiła go pocieszyć. – Zna pan szczegóły? Może miejsce pobytu tej grupy, trzeba jak najszybciej!
Gaara zignorował ją, w szoku wyszedł z biura i poszedł do starszyzny przekazać złe wieści. Z wiadomości dowiedział się także, że jego siostra prawdopodobnie dotrze na miejsce o czternastej, była szesnasta.
Temari..
***
 - Um, siostrzyczko – rzekł drwiąco Kankurou. – Może wybierzesz się ze swym, młodszym, głupszym bratem na misję? Będzie okazja pokazać innym kto jest lepszy. – zaśmiał się zuchwale.
- Kochany, młodszy, głupszy braciszku.. rywalizacja pomiędzy pięcioma, wielkimi nacjami się skończyła. Nie musimy nikomu nic udowadniać. – blondynka uśmiechnęła się po czym spojrzała na mistrza marionetek znacząco. – Za sześć dni będę w Liściu.. I kto ma gorzej?
- Pff, przynajmniej ty nic tam nie będziesz robić – warknął. – I pewnie będziesz łazić z tym swoim narzeczonym, prawda?
Blondynka zdenerwowana podejściem brata, walnęła go wachlarzem w głowę. Tylko fuknęła coś.
- A niech Cię Kankurou! – udając obrażoną ruszyła do swojego pokoju by ogarnąć leżące na podłodze ubrania, zetrzeć kurze i umyć podłogę.
- Też Cię kocham, siostrzyczko. – rzucił w stronę Temari i odszedł..
   Wspominając ich ostatnie spotkanie uśmiechnęła się delikatnie, lecz zaraz po tym spuściła głowę. Stała pod biurem Kage, na korytarzu który zawsze wydawał się kolorowy. A teraz? Szarość, smutek, żal i nienawiść. Dwaj zaprzyjaźnieni shinobi coś do niej mówili, machali rękami przed twarzą. Ignorowała ich, ruszyła przed siebie. Zostali w tyle. Ponownie stanęła w miejscu, jedyne co widzieli to mała plamka na podłodze, łza. Nie chciała by ktokolwiek to widział.
- Temari, ty..! – krzyknął z niedowierzeniem Uzumaki. – Nie możesz ..
Cholera! Oni jeszcze tu są, nie mogę pokazać słabości. – skarciła się w myślach, wytarła twarz, przyjęła minę twardej, odwróciła się, szybkim i zdecydowanym krokiem podreptała do Tsunade. Smutek minął, czas na nienawiść.