poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Myślę, że to już koniec.

Jak w tytule.
Nieodwracalnie... to kunic.
Odchooooooooooooooooodzę~.
Musicie mi wybaczyć :<

Kontakt - ask.fm/jakasszmatazajelamilogin
jeśli chcecie się dowiedzieć jak miałam zamiar skończyć opowieść, pytajcie na asku.
jeśli chcecie jakieś tam gg czy cuś, pytajcie na asku.


pozdrawiam. nie zapomnijcie o mnie

ODCHODZE ZE WSZYSTKICH BLOGÓW. 

czwartek, 4 kwietnia 2013

Ogłoszenie.

No to mamy problem. Straciłam wenę jeśli chodzi o Naruto, nie mogę się skupić nawet przy czytaniu waszych blogów. Także........

z kolei mam podjar HP a co za tym idzie bloga. Wiec kto ogarnia Voldemorty, Weasley'e itp. to zapraszam
Dopiero się rozkręca i szablon jest hujowy, ale tam. Druga notka będzie ciekawsza, gdyż jest już napisana. Od trzeciego rozdziału będzie akcja. Taki spojler.


Niedługo będzie nowa notka tu lub na szkole, także skomentuje wasze blogi. Dajcie mi chwilę :<

środa, 27 marca 2013

Rozdział siódmy, księga pierwsza - Nienawiść.

W końcu! Nie wiedziałam, że tak szybko sie wyrobie, szacowałam nową notkę na piątek o__O Miłe zaskoczenie.
Jestem w miarę zadowolona z tej notki, nawet długa. Scena walki niezrozumiała, bo nie umiem ich pisać.




     Kolejne kilka dni poświęcili na treningi, uzgadnianie strategii. Minęły one spokojnie, na pozór blondynka i geniusz z Liścia zapomnieli o tym co zaszło trzy tygodnie temu. Lecz w ich myślach działo się coś innego, coś czego nigdy nikt by nie przypuszczał. Młody Nara musiał jednak szybko wsadzić te myśli do szufladki z napisem „Ważne, ale na później”. W sumie to i z tym miał problem, bo nie wiedział czy sprawa nie powędrowała z mózgu do serca. Myślał – To przecież mój organizm! Mózgu, nie zrobisz mi tego! Nigdy mnie nie zawiodłeś… Czemu teraz, teraz kiedy mam ważniejsze sprawy na głowie?! Jednak wszystko niesprawiedliwie i niekorzystnie dla, zarówno, szatyna jak i powodzeniu misji, nijak nie sprzyjało. Przez dokładnie szesnaście dni był mocno rozkojarzony, ale na szczęście – po poważnej rozmowie z umysłem, stłumił te wspomnienia. Tak po prostu, kompromis polegający na chwilowemu zapomnieniu, będzie się tym martwił po ukończeniu zadania.
      Zielonooka miała, w porównaniu do Shikamaru, z górki. Wiedziała, że zemsta jest najważniejsza. Chęć pomszczenia brata została jej życiem, mimo tej tragedii, często żartowała, że zmienia się w Sasuke Uchiha. Nikt nie przeczył, chyba w każdej wiosce ludzie znali jego historię. Twierdziła także, że za parę lat, kiedy sama wytłucze nową grupę, o niej będzie tak głośno.
        Jinchuuriki Dziewięciooginastego miał niemały problem ze zrozumieniem humorków swoich kompanów, nagłe wahania nastrojów Temari nazywał, po prostu, okresem. Te straszne, kobiece dni zawsze wywoływały u niego dreszcze. Sakura bywała wtedy bardzo niebezpieczna… I agresywna… - myślał. Aczkolwiek miał problem z nazwaniem tego u Shikamaru. Odrzucił, choć nie od razu, to, że jest on kobietą. Ewentualnie kobietą w ciąży. Pozostał przy wersji „Udzielił mu się humor Temari, ten teges!” – i tak było… Dobrze.
        Dzień trzydziesty drugi. W końcu uzyskali wymarzoną współpracę, powoli mijały poważne spory. Zostały tylko te malutkie, nieszkodliwe. Drobne droczenie się Nary z kunoichi, nic więcej. Co było, naprawdę, ogromnym plusem. Całe dnie spędzali poza wioską na treningi oraz małe rozeznanie. Wbrew pozorom, nie było tak łatwo wytropić Uchihę. Wiedzieli, że muszą się pozbyć ich za wszelką cenę, to już nie była mała zemsta Wioski Piasku, a mała szarża Sojuszu.  W każdej osadzie trwały spore obrady dotyczące nowej organizacji, „prezentów” pozostawionych przez Akatsuki oraz drobnych złodziejaszków podszywających się pod mising-nin’ów rangi S.
          W dużym pokoju, na środku którego leżał niebieski dywanik  a przy sporym oknie, piaskowe biurko, siedział czerwono-włosy i przeglądał dokumentacje geninów. Westchnął przeciągle. Nie wiedział po co to robi, pewnie by zabić nudę, która jak dotąd w pracy nigdy go nie sięgnęła. Ujął w dłonie biały kubek z herbatą i upił z niego łyk. Odłożył naczynie i odwrócił się na krześle, spojrzał w okno ; było wyjątkowo zimno, co go niepokoiło. Kiedy miał się oprzeć o parapet, rozległo się pukanie do drzwi.
- Wejść. – mruknął na tyle głośno by gość go usłyszał. Nie odwracając się od szyby, słuchał przybysza.
- Otóż, Gaara-sama, nadal nie mamy wieści i rada zastanawia się by – uniósł rękę na znak by nie na chwilę zamilkła.
- Wiem o tym doskonale. Przedyskutowałem z radą to już wczoraj. – stwierdził odwracając się, uniósł delikatnie kącik ust. – Myślę, że o tym wiedziałaś. Czyżbyś… - przeciągał, zlustrował jej twarz na której pojawiało się zmieszanie. – Czyżbyś szukała pretekstu do spotkania się ze swoim ulubionym nauczycielem? – spytał się unosząc lewą brew ku górze. Jej zachowanie zawsze go bawiło, dużo ćwiczył by nie śmiać się z tego. Ta dziewczyna swoimi minami, po prostu poprawiała mu humor po stracie brata. Dużo sobie, nawzajem, zawdzięczali.
- Nie…  Ja, tylko… Bo… - spojrzała na drzwi, ucieczka była niemożliwa. – A… Jakby, no… Właśnie! – krzyknęła zdecydowana, postanowiła zmienić temat. Odchrząknęła. – Kogo wyślesz na sprawdzenie stanu misji, Gaara-sama?
No więc zmienia temat, jak zwykle. – stwierdził w myślach i spojrzał na zdjęcia leżące na szafce.
- Myślałem nad dwójką jouninów. – mruknął. – Jeśli przez następny tydzień nie dostaniemy wiadomości, wtedy wyruszą.
- Po, po… Po co?! – wyburczała z siebie, czerwona ze złości, jej czarne oczy zdawały się być jeszcze większe niż zwykle. Chudymi dłońmi zaczęła machać na wszystkie strony i próbując coś z siebie wydusić. – Przecież jestem ja! Widziałeś, Gaara-sama, jak poradziłam sobie na Egzaminie na Chuunina! Spisałam się nieźle… Prawie zginęłam, ale zremisowałam z Jinchuurikim Uzumakim… Należą mi się brawa i lepsze misje, Gaara-sama! – wyjąkała, sama nie wiedziała, że powiedziała tak wiele.
      Czerwono-włosy nie powiedział nic, uniósł tylko lewą brew ku górze i zajrzał w papiery. Zaczął coś kreślić, mazać – nie sprawiało mu to wielkiej radości, z twarzy nie schodził grymas poirytowania. Nie chciał by jego jedyna, ważna i dość napalona (na walki, bez skojarzeń! Albo z… ._. – aut.) uczennica tak ryzykowała. Gdyby stracił ją, załamałby się całkowicie. Była takim głośnym, denerwującym, kochanym, małym obiektem. Obiektem, który zawsze poprawiał mu humor. Niech będzie. – pomyślał zielonooki wręczając papiery szatynce. Ta widząc tekst wyraźnie się ucieszyła, krzyknęła „Dziękuje, Gaara-sama!” i wybiegła z biura. Były jinchuuriki mimowolnie się uśmiechnął, usiadł przy biurku i wrócił myślami do Egzaminu na Chuunina….
     Zmieniono odrobinę politykę Egzaminów na Chuunina, nie przekazując z kim będzie dany shinobi miał do czynienia w ostatniej rundzie. Ninja musi być przygotowany na wszystko, tak stwierdził Raikage i Mizukage go poparła. Normalnie Gaara także by się z tym zgodził, ale w tym razem jego uczennica startowała do ów egzaminu. Pierwszy raz, co dziwiło widząc jej wiek, lecz to przez nadopiekuńczego nauczyciela. Niby każdy potakiwał na zdania „Nie była jeszcze gotowa.” ; „Przegrana by ją zniechęciła.” ; „Nie było wiele czasu.”- w duchu, lub w towarzystwie znajomych, twierdziło się już co innego. Ba, nawet takimi „zdradzieckimi plotkarzami” okazali się Kankurou i Temari. Aczkolwiek, w końcu, Matsuri dożyła tego egzaminu. Jej umiejętności były dość wysokie, więc bez stresu podchodziła do zadań. Kiedy doszła do etapu trzeciego, była ciekawa z kim przyjdzie jej walczyć. Stojąc na arenie w Kirigakure, oparta o barierkę, była uśmiechnięta… Do czasu. Kiedy usłyszała z kim walczy, spanikowała. A kto by się ucieszył?
- Matsuri z Wioski Piasku i… Naruto Uzumaki! – na „narodowym” rozległ się znudzony głos Shikamaru, w duchu był ciekawy walki, jak każdy.
Na pole bitwy zbiegł wesoły blondynek, stanął grzecznie na ustalonym „krzyżyku” i czekał na przeciwniczkę. Ta stwierdziła, że chce żyć i, że ma dość. Podbiegły do niej dwie kunoichi Suny, żwawym krokiem, na dodatek się uśmiechały. Każdy był pewny, że będą ją uświadamiać o wadze tej sytuacji oraz, że będą ją wspierać.
- Taak… - jęknął przeciągle marionetkarz widząc spadającą czarnooką z balkonu na arenie.
„Przypomina mi kogoś.” stwierdziła w myślach Temari śmiejąc się pod nosem.
Kiedy oboje byli już gotowi, to znaczy, Uzumaki stał podjarany a Matsuri szukała kryjówki, Shikamaru machnął im przed oczyma dłonią.
- Pojedynek trzeci, walczyć! – krzyknął oddalając się.
Lecz nic się nie stało, blondas nadal wgapiał się w przeciwniczkę, złapał się za głowę.
- Wiesz… Jesteś kobietą, ty zacznij! – stwierdził lekko zmieszany Naruto, na widowni rozległy się niemiłe okrzyki. Shikamaru uśmiechnął się szczerze myśląc o tym samym co Temari.
- Taak… - mruknęła Matsuri, nie wiedziała jak to rozegrać by przeżyć. „Taijutsu?” spytała siebie w myślach.
      Westchnęła głośno i zaczęła biegać wokół zdezorientowanego Jinchuuriki. Co raz szybciej i szybciej, rzuciła kilkoma kunaiami. Uniknął, jakby się ocknął i utworzył kilka klonów.
„Chce taijustu to będzie je miała!” pomyślał Uzumaki, prawdziwy się wyszczerzył i wraz z jedną kopią zaczął tworzyć Rasengan’a.
- Stary numer z gaśnicą! – prychnęła szatynka. Utworzyła kilka bardzo skomplikowanych pieczęci mówiąc pod nosem ich nazwy, w loży Kage rozległ się jęk zdziwienia.
Miejsce do walki podniosło się o pięć metrów, Matsuri klęczała w jednym miejscu i przykładała dłonie do ziemi. Naruto lekko zaintrygowany rozkazał klonom ją atakować. W odpowiedzi dostał kilka kunaiów, do których przyczepiona była cieniutka nitka. Uniknął ich, dziewczyna nadal się nie poddawała. Drasnęła kawałek jego skóry, wyrzuciła nóż z krwią, daleko za siebie. Odetchnęła. Ziemia zaczęła się kruszyć, uniosła wysoko dłoń, skruszona ziemia była teraz pod jej kontrolą. Niebieskooki chciał użyć Trybu Mędrca, niestety było to zakazane, by inni mieli szanse.
- To przecież…! – pisnął Lee opierający się o barierkę na trybunach. Był zdumiony, że uczennica opanowała, w stopniu bardzo dobrym, techniki Gaary. Na pewno było jej ciężej, bo piasek jest lżejszy od ziemi.
„O cholera!” krzyknął w myślach Naruto, później uniósł kącik ust ku górze.
W jego rękach pojawiła się ogromna, niebieska kula. Zaczął biec ku dziewczynie, ta ogarnęła co chce zrobić. Nie była wstanie tego do końca uniknąć, Odama Rasengan poparzył jej ciało, w miejscu obojczyka. Jęknęła głośno, z jej ust wyłoniła się krew.
- Poddaj się teraz! Matsuri, nie chcę Ci zrobić krzywdy!
Na widowni rozległy się głosy „Zginie tam!” ; „Niech ktoś przerwie walkę” ; „Ona nie ma szans” – dziewczyna bardzo dobrze je słyszała. Miała plan, udając, że nie może się pozbierać, przyczepiła się dłońmi do ziemi. Niewidoczna aura dawała jej siłę, „wysysała” chakrę z ziemi. Naruto chciał już zrobić ostateczny ruch, niezbyt niebezpieczny – mimo chęci, utworzył małego Rasengan’a. Sunął ku czarnookiej, niespodziewanie ta odparła jego atak, dość podobną techniką… Zielona kula, stworzona z ziemskiej chakry, z właściwościami Rasnegan’a. Technika, cóż, ukradziona przez Drugiego Kazekage. Korzenie jutsu sięgały do Iwy, poprzez Ame.

      Czerwono-włosy ocknął się, spojrzał przez okno ; było już ciemno, wioska w większości uśpiona. Tego dnia postanowił nie wracać do domu, miał dużo do roboty, a domowisko bez rodzeństwa było puste i emanowało złą atmosferą.

czwartek, 14 marca 2013

Rozdział szósty, księga pierwsza - Nienawiść.

Cóż.. myślę, że wam się spodoba.. W końcu tak długo wyczekiwana.. To musiałam wymyślić coś specjalnego.. ^____^ Nie zniechęcajcie się początkiem ;>



     Niebieskooki prychnął nerwowo, słysząc, że nadzwyczajnie w świecie się zgubili. A najgorsze było to, że opuszczenie wioski w celu rozejrzenia się, to był jego pomysł! Jego głupia idea doprowadziła do kłótni pomiędzy nerwową Temari a leniwym geniuszem. Blondynka rano tak mu pomogła, czego oczywiście się nie spodziewał, a on odpłacił się czymś takim. Miał wyrzuty sumienia, zaczął się wahać w sprawie Sasuke, tęsknił za wioską. Krótko mówiąc, ode chciało mu się żyć. Wgapiał się pusto w drzewa przed nim, ręce bezwładnie włożył w kieszeń dresu i szurał głośno sandałami. Na dodatek pogoda im nie sprzyjała, czarne chmury oraz ulewa. Można było wpaść w niemałego dołka…
       Brunet jęknął przeciągle, szedł za swoimi kompanami. Stwierdził, że tak będzie bezpieczniej, iść koło wzburzonej kunoichi i nadpobudliwego jinchuriki to kiepski pomysł, bardzo zły, nawet. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i wsadził sobie jednego z nich do ust, odpalił go srebrną zapalniczką. Przypomniał sobie Asumę, dzień w którym go poznał… Uważał to za jeden z najkłopotliwszych chwil w swoim życiu, zakończyła się zabawa a akademii. Później, przed oczyma widniał obraz jego zwłok i pogrzebu. Coś się w nim zagotowało, przyśpieszył kroku wdychając  tytoniowy dym. Nie to zły pomysł. – pomyślał, przysunął się do Uzumakiego. Uśmiechnął się by dodać mu otuchy, też było mu ciężko. Kiedy chciał coś powiedzieć, ten wybuchnął.
- To nie wina Sasuke! – wykrzyczał, blondynka gwałtownie się odwróciła. – Waham się… A może…
- Naruto. – bąknął Nara, położył mu swoją dłoń na ramieniu. – Przerabialiśmy to. Był świadomy tego co robi. Nie chcesz go zabijać, nie musisz. – spojrzał na dziewczynę. – Nawet jeśli chciałbyś to nie ma szans, jego śmierć jest zarezerwowana.
- Ale on został…
- Nie, Naruto, nie. – zaprzeczył czarnooki, wziął głęboki wdech. Nie chciałem wspominać o świętej pamięci Jirayii, ale chyba nie mam wyjścia. Usunął papierosa ze swoich ust. – Sasuke był w Akatuski, a za ich sprawą zginął Pan Jiraya, nieprawdaż? – zapytał się spokojnie.
- Nagato pragnął pokoju, wiń Tobiego! – zbulwersował się lisiaty.
- Słuchaj mnie, – tu wtrąciła się zielonooka. – Sasuke poszedł za Tobim, trzyma jego stronę do teraz! Nieważne, że go już nie ma. Nie znamy jego teraźniejszych celów, ale na pewno nie będą nam sprzyjać. Rozumiesz?
      Zrozumiał, aż za dobrze. Zapiął swój dres pod samą szyję, odetchnął głośno, przetarł czoło mokre od deszczu i uniósł kciuk ku górze. Podnieśli go na duchu, wydawałoby się. Przecież każdy ma chwilę słabości, prawda? Mimo to, nadal był mu przykro – awantury w ich wypadku, stanowczo pogarszają sytuację. Po dość długiej wędrówce, powrócili do tymczasowego domu, cały przemoczeni, zdenerwowani i… ranni. Niestety, wędrówka nie minęła tak sielsko jak sobie wyobrażali. Spotkali młodych, na oko piętnaście lat, złodziejaszków. Okazali się nie tacy słabi jak przewidywali, było dziesięciu „złych” i trzech „dobrych” oraz, gdyby nie mózg Shikamaru i umiejętności Temari i Naruto, zginęliby szybko. To nie była jedyna przyczyna ich złego humoru, Kakashi wysłał psy ninja by odnaleźli Uchihę – niestety, nawet Pakkun ze swoją ekipą nie byli w stanie go wywęszyć. Prawdopodobnie są w kryjówce Orochimaru, w miejscu nieszczęsnej misji Sojuszu. Pech w tym, że ów miejscówka jest niezwykle niedostępna. Trzeba specjalnych umiejętności by wyczuć gdzie są pieczęcie zabezpieczające wejścia. Na dodatek ranga mising-nin’ów wchodzących w skład nowej grupy. Było co najmniej źle i upierdliwie. Nie mieli porządnej strategii, było ich troje : Geniusz Shikamaru z niezbyt wielką siłą, Temari jako świeży jounin i najsilniejszy z nich, Naruto który był jinchuriki. Znał wiele niesamowitych technik, ale oleju w głowie mu brakowało. Niestety i odwagi by podnieść rękę na przyjaciela… Mimo wszystko przyjaciela z team’u , dla którego trenował przez prawie trzy lata, chciałby było jak kiedyś. Wiedział, że jego nadzieje nigdy się nie ziszczą, wziął się w garść. Musiał, każdy na niego liczył. Nawet Sakura, która o dziwo, popierała innych. Przecież to ona, przez te wszystkie lata była oddana Sasuke, nigdy nikt nie wątpił w jej miłość, lecz po wojnie wszystko się zmieniło. Zobaczyła, że po śmierci Tobiego i Madary, on jest liderem zła wśród świata shinobi.
        Blondynka głęboko westchnęła wychodząc z pod prysznica, ostatnio nic ją nie cieszyło, bo niby dlaczego? Nic się już nie układało, nie było tak jak kiedyś. Te, jak sama twierdziła, słodkie kłótnie już ją nie rozbawiały, a irytowały. Zabicie Uchihy to był jedyny cel, którego przez tak długi cel nie osiągnęła. To było najgorsze, jej chore ambicje przeradzały się w coraz większe porządnie zwycięstwa. Była gotowa zrezygnować ze wszystkiego by pozbyć się Sasuke. Uśmiechnęła się ironicznie, roziskrzonymi tęczówkami spojrzała w lustro. Shikamaru. No właśnie, młody Nara, nie wiedziała już sama co o nim sądzić. Było jak zawsze, ale czuła, że inaczej. Cholerne masło maślane! Co to ma być? Na pewno nie miłość. Bóg wie co to było. Przewiązała się szarym ręcznikiem i otworzyła drzwi od łazienki, ruszyła do swojego pokoju, międzyczasie wymieniając parę, dość miłych, zdań z właścicielką domu. Kiedy weszła do pomieszczenia, tymczasowo jej, zobaczyła czarnookiego chłopaka leżącego na łóżku. Spał. Rozjuszona blondynka szarpnęła go.
- Shikamaru! – krzyknęła zbulwersowana, co to znaczy, że on wchodzi sobie tu i śpi?!
Ten obudził się i przetarł oczy, uśmiechnął się zuchwale i wyciągnął ku niej dłoń, w odpowiedzi dostał dumne prychnięcie. Zachichotał i wstał, podszedł do niej.
- Nienawidzę Cię, wiesz? – spytała się go chowając głowę w jego torsie. Przygryzła wargę wciskając głowę w jego koszulkę.
- Wiem, wiem. – oznajmił uśmiechają się, objął ją. – Masz zamiar – nie dokończył, zielonooka pocałowała go. Zdziwiony oddał pocałunek, zabłądził dłońmi po jej ciele. Ona, jakby ją coś opętało, zachciała więcej i więcej. Zsunęła z niego ciemną koszulkę i musnęła go ustami w szyję. Czemu miał być gorszy? Dać się zdominować kobiecie? O nie. – pomyślał i uśmiechnął się szeroko, uczynił z nią podobnie ; pozbawił ją górnej części garderoby i wpił się w jej piersi, gdzieniegdzie pozostawiał niemałe malinki, spojrzał w jej oczy pytająco. Ta siknęła głową, godząc się na dalsze działanie. Brunet, już lekko podjarany, ściągnął jej spódniczkę i zajął się niższymi partiami ciała siostry Kazekage. Po niedługiej grze wstępnej, wszedł w nią szybko, ta jęknęła głośno. Wchodził i wychodził, co raz szybciej, co raz gwałtowniej do czasu, gdy on i jego kompanka nie doszli. Spoczęli razem na łóżku, odwróceni do siebie plecami jak stare dobre małżeństwo, nie mówili nic. To nie miłość. – pomyśleli oboje. 


Końcówkę pisałam przy "Love forever" Słonia więc wiecie.. Cud, że się nie pozjadali XDD

niedziela, 10 marca 2013

2 tysiące wyświetleń, kochani! :D

Chciałabym wam za to podziękować, bo 2 tyś, od 3 stycznia to sporo. Nieprawdaż? :3
Jestem zdziwiona, że ktokolwiek chciał czytać moje wypociny.. Byłam pewna, że będę się jarać małymi liczbami statystyk i pisać dla samej siebie. A tu takie miłe zaskoczenie C: Wiem, wiem.. Fabuła coraz bardziej się lepi a i rzadko nowe notki. Powód? Brak weny. Mimo, że znam pomysł na zakończenie bloga (napisałam już epilog więc pozdro) to mam problem z teraźniejszą akcją. Ale.. Ale film się jeszcze nie kończy. Niedługo i notka się pojawi, obiecuję - długa i (w miarę) ciekawa. :>
Teraz postanowiłam pokazać wam moje prace, zarzucić ciekawymi linkami. I oczywiście jeszcze raz, gorąco podziękować !









 ^ LAJKOWAĆ FANPEJDŻA!!!



 Na dodatek, moje (nieudane i w sumie niedokończone) rysunki :
(data to fejk, durny aparat)
http://www.bankfotek.pl/view/1217306
http://www.bankfotek.pl/view/1217307
http://www.bankfotek.pl/view/1217309
http://www.bankfotek.pl/view/1217310