Jestem w miarę zadowolona z tej notki, nawet długa. Scena walki niezrozumiała, bo nie umiem ich pisać.
Kolejne kilka dni
poświęcili na treningi, uzgadnianie strategii. Minęły one spokojnie, na pozór
blondynka i geniusz z Liścia zapomnieli o tym co zaszło trzy tygodnie temu.
Lecz w ich myślach działo się coś innego, coś czego nigdy nikt by nie
przypuszczał. Młody Nara musiał jednak szybko wsadzić te myśli do szufladki z
napisem „Ważne, ale na później”. W sumie to i z tym miał problem, bo nie
wiedział czy sprawa nie powędrowała z mózgu do serca. Myślał – To przecież mój organizm! Mózgu, nie zrobisz
mi tego! Nigdy mnie nie zawiodłeś… Czemu teraz, teraz kiedy mam ważniejsze
sprawy na głowie?! Jednak wszystko niesprawiedliwie i niekorzystnie dla,
zarówno, szatyna jak i powodzeniu misji, nijak nie sprzyjało. Przez dokładnie
szesnaście dni był mocno rozkojarzony, ale na szczęście – po poważnej rozmowie
z umysłem, stłumił te wspomnienia. Tak po prostu, kompromis polegający na
chwilowemu zapomnieniu, będzie się tym martwił po ukończeniu zadania.
Zielonooka
miała, w porównaniu do Shikamaru, z górki. Wiedziała, że zemsta jest
najważniejsza. Chęć pomszczenia brata została jej życiem, mimo tej tragedii,
często żartowała, że zmienia się w Sasuke Uchiha. Nikt nie przeczył, chyba w
każdej wiosce ludzie znali jego historię. Twierdziła także, że za parę lat,
kiedy sama wytłucze nową grupę, o niej będzie tak głośno.
Jinchuuriki
Dziewięciooginastego miał niemały problem ze zrozumieniem humorków swoich
kompanów, nagłe wahania nastrojów Temari nazywał, po prostu, okresem. Te
straszne, kobiece dni zawsze wywoływały u niego dreszcze. Sakura bywała wtedy bardzo niebezpieczna… I agresywna… - myślał.
Aczkolwiek miał problem z nazwaniem tego u Shikamaru. Odrzucił, choć nie od
razu, to, że jest on kobietą. Ewentualnie kobietą w ciąży. Pozostał przy wersji
„Udzielił mu się humor Temari, ten teges!” – i tak było… Dobrze.
Dzień
trzydziesty drugi. W końcu uzyskali wymarzoną współpracę, powoli mijały poważne
spory. Zostały tylko te malutkie, nieszkodliwe. Drobne droczenie się Nary z
kunoichi, nic więcej. Co było, naprawdę, ogromnym plusem. Całe dnie spędzali
poza wioską na treningi oraz małe rozeznanie. Wbrew pozorom, nie było tak łatwo
wytropić Uchihę. Wiedzieli, że muszą się pozbyć ich za wszelką cenę, to już nie
była mała zemsta Wioski Piasku, a mała szarża Sojuszu. W każdej osadzie trwały spore obrady
dotyczące nowej organizacji, „prezentów” pozostawionych przez Akatsuki oraz
drobnych złodziejaszków podszywających się pod mising-nin’ów rangi S.
W dużym
pokoju, na środku którego leżał niebieski dywanik a przy sporym oknie, piaskowe biurko,
siedział czerwono-włosy i przeglądał dokumentacje geninów. Westchnął przeciągle.
Nie wiedział po co to robi, pewnie by zabić nudę, która jak dotąd w pracy nigdy
go nie sięgnęła. Ujął w dłonie biały kubek z herbatą i upił z niego łyk.
Odłożył naczynie i odwrócił się na krześle, spojrzał w okno ; było wyjątkowo
zimno, co go niepokoiło. Kiedy miał się oprzeć o parapet, rozległo się pukanie
do drzwi.
- Wejść. – mruknął na tyle głośno by gość go usłyszał. Nie
odwracając się od szyby, słuchał przybysza.
- Otóż, Gaara-sama, nadal nie mamy wieści i rada zastanawia
się by – uniósł rękę na znak by nie na chwilę zamilkła.
- Wiem o tym doskonale. Przedyskutowałem z radą to już
wczoraj. – stwierdził odwracając się, uniósł delikatnie kącik ust. – Myślę, że
o tym wiedziałaś. Czyżbyś… - przeciągał, zlustrował jej twarz na której
pojawiało się zmieszanie. – Czyżbyś szukała pretekstu do spotkania się ze swoim
ulubionym nauczycielem? – spytał się unosząc lewą brew ku górze. Jej zachowanie
zawsze go bawiło, dużo ćwiczył by nie śmiać się z tego. Ta dziewczyna swoimi
minami, po prostu poprawiała mu humor po stracie brata. Dużo sobie, nawzajem,
zawdzięczali.
- Nie… Ja, tylko… Bo…
- spojrzała na drzwi, ucieczka była niemożliwa. – A… Jakby, no… Właśnie! –
krzyknęła zdecydowana, postanowiła zmienić temat. Odchrząknęła. – Kogo wyślesz
na sprawdzenie stanu misji, Gaara-sama?
No więc zmienia temat,
jak zwykle. – stwierdził w myślach i spojrzał na zdjęcia leżące na szafce.
- Myślałem nad dwójką jouninów. – mruknął. – Jeśli przez
następny tydzień nie dostaniemy wiadomości, wtedy wyruszą.
- Po, po… Po co?! – wyburczała z siebie, czerwona ze złości,
jej czarne oczy zdawały się być jeszcze większe niż zwykle. Chudymi dłońmi
zaczęła machać na wszystkie strony i próbując coś z siebie wydusić. – Przecież
jestem ja! Widziałeś, Gaara-sama, jak poradziłam sobie na Egzaminie na
Chuunina! Spisałam się nieźle… Prawie zginęłam, ale zremisowałam z Jinchuurikim
Uzumakim… Należą mi się brawa i lepsze misje, Gaara-sama! – wyjąkała, sama nie
wiedziała, że powiedziała tak wiele.
Czerwono-włosy
nie powiedział nic, uniósł tylko lewą brew ku górze i zajrzał w papiery. Zaczął
coś kreślić, mazać – nie sprawiało mu to wielkiej radości, z twarzy nie
schodził grymas poirytowania. Nie chciał by jego jedyna, ważna i dość napalona (na walki, bez skojarzeń! Albo z… ._. – aut.)
uczennica tak ryzykowała. Gdyby stracił ją, załamałby się całkowicie. Była
takim głośnym, denerwującym, kochanym, małym
obiektem. Obiektem, który zawsze poprawiał mu humor. Niech będzie. – pomyślał zielonooki wręczając papiery szatynce. Ta
widząc tekst wyraźnie się ucieszyła, krzyknęła „Dziękuje, Gaara-sama!” i
wybiegła z biura. Były jinchuuriki mimowolnie się uśmiechnął, usiadł przy
biurku i wrócił myślami do Egzaminu na Chuunina….
Zmieniono odrobinę politykę Egzaminów na
Chuunina, nie przekazując z kim będzie dany shinobi miał do czynienia w
ostatniej rundzie. Ninja musi być przygotowany na wszystko, tak stwierdził
Raikage i Mizukage go poparła. Normalnie Gaara także by się z tym zgodził, ale
w tym razem jego uczennica startowała do ów egzaminu. Pierwszy raz, co dziwiło
widząc jej wiek, lecz to przez nadopiekuńczego nauczyciela. Niby każdy
potakiwał na zdania „Nie była jeszcze gotowa.” ; „Przegrana by ją zniechęciła.”
; „Nie było wiele czasu.”- w duchu, lub w towarzystwie znajomych, twierdziło
się już co innego. Ba, nawet takimi „zdradzieckimi plotkarzami” okazali się
Kankurou i Temari. Aczkolwiek, w końcu, Matsuri dożyła tego egzaminu. Jej
umiejętności były dość wysokie, więc bez stresu podchodziła do zadań. Kiedy
doszła do etapu trzeciego, była ciekawa z kim przyjdzie jej walczyć. Stojąc na
arenie w Kirigakure, oparta o barierkę, była uśmiechnięta… Do czasu. Kiedy
usłyszała z kim walczy, spanikowała. A kto by się ucieszył?
- Matsuri z Wioski
Piasku i… Naruto Uzumaki! – na „narodowym” rozległ się znudzony głos Shikamaru,
w duchu był ciekawy walki, jak każdy.
Na pole bitwy zbiegł
wesoły blondynek, stanął grzecznie na ustalonym „krzyżyku” i czekał na
przeciwniczkę. Ta stwierdziła, że chce żyć i, że ma dość. Podbiegły do niej
dwie kunoichi Suny, żwawym krokiem, na dodatek się uśmiechały. Każdy był pewny,
że będą ją uświadamiać o wadze tej sytuacji oraz, że będą ją wspierać.
- Taak… - jęknął
przeciągle marionetkarz widząc spadającą czarnooką z balkonu na arenie.
„Przypomina mi kogoś.”
stwierdziła w myślach Temari śmiejąc się pod nosem.
Kiedy oboje byli już
gotowi, to znaczy, Uzumaki stał podjarany a Matsuri szukała kryjówki, Shikamaru
machnął im przed oczyma dłonią.
- Pojedynek trzeci,
walczyć! – krzyknął oddalając się.
Lecz nic się nie
stało, blondas nadal wgapiał się w przeciwniczkę, złapał się za głowę.
- Wiesz… Jesteś
kobietą, ty zacznij! – stwierdził lekko zmieszany Naruto, na widowni rozległy
się niemiłe okrzyki. Shikamaru uśmiechnął się szczerze myśląc o tym samym co
Temari.
- Taak… - mruknęła
Matsuri, nie wiedziała jak to rozegrać by przeżyć. „Taijutsu?” spytała siebie w
myślach.
Westchnęła głośno i zaczęła biegać wokół zdezorientowanego
Jinchuuriki. Co raz szybciej i szybciej, rzuciła kilkoma kunaiami. Uniknął,
jakby się ocknął i utworzył kilka klonów.
„Chce taijustu to
będzie je miała!” pomyślał Uzumaki, prawdziwy się wyszczerzył i wraz z jedną
kopią zaczął tworzyć Rasengan’a.
- Stary numer z
gaśnicą! – prychnęła szatynka. Utworzyła kilka bardzo skomplikowanych pieczęci
mówiąc pod nosem ich nazwy, w loży Kage rozległ się jęk zdziwienia.
Miejsce do walki
podniosło się o pięć metrów, Matsuri klęczała w jednym miejscu i przykładała
dłonie do ziemi. Naruto lekko zaintrygowany rozkazał klonom ją atakować. W odpowiedzi
dostał kilka kunaiów, do których przyczepiona była cieniutka nitka. Uniknął
ich, dziewczyna nadal się nie poddawała. Drasnęła kawałek jego skóry, wyrzuciła
nóż z krwią, daleko za siebie. Odetchnęła. Ziemia zaczęła się kruszyć, uniosła
wysoko dłoń, skruszona ziemia była teraz pod jej kontrolą. Niebieskooki chciał
użyć Trybu Mędrca, niestety było to zakazane, by inni mieli szanse.
- To przecież…! –
pisnął Lee opierający się o barierkę na trybunach. Był zdumiony, że uczennica
opanowała, w stopniu bardzo dobrym, techniki Gaary. Na pewno było jej ciężej,
bo piasek jest lżejszy od ziemi.
„O cholera!” krzyknął
w myślach Naruto, później uniósł kącik ust ku górze.
W jego rękach pojawiła
się ogromna, niebieska kula. Zaczął biec ku dziewczynie, ta ogarnęła co chce
zrobić. Nie była wstanie tego do końca uniknąć, Odama Rasengan poparzył jej
ciało, w miejscu obojczyka. Jęknęła głośno, z jej ust wyłoniła się krew.
- Poddaj się teraz! Matsuri,
nie chcę Ci zrobić krzywdy!
Na widowni rozległy
się głosy „Zginie tam!” ; „Niech ktoś przerwie walkę” ; „Ona nie ma szans” –
dziewczyna bardzo dobrze je słyszała. Miała plan, udając, że nie może się pozbierać,
przyczepiła się dłońmi do ziemi. Niewidoczna aura dawała jej siłę, „wysysała”
chakrę z ziemi. Naruto chciał już zrobić ostateczny ruch, niezbyt niebezpieczny
– mimo chęci, utworzył małego Rasengan’a. Sunął ku czarnookiej, niespodziewanie
ta odparła jego atak, dość podobną techniką… Zielona kula, stworzona z
ziemskiej chakry, z właściwościami Rasnegan’a. Technika, cóż, ukradziona przez
Drugiego Kazekage. Korzenie jutsu sięgały do Iwy, poprzez Ame.
Czerwono-włosy ocknął
się, spojrzał przez okno ; było już ciemno, wioska w większości uśpiona. Tego
dnia postanowił nie wracać do domu, miał dużo do roboty, a domowisko bez
rodzeństwa było puste i emanowało złą atmosferą.
Super pierwsza!! Rozdział super. bardzo podobały mi się myśli Gaary i Naruto.
OdpowiedzUsuńW KOŃCU COŚ NAPISAŁAŚ!!! Jestem z ciebie dumna… ;) Rozdział świetny, a teraz czekam na nową notkę na szkola-ukryta-w-tokio.blogspot.com
OdpowiedzUsuń