piątek, 1 marca 2013

Rozdział piąty, księga pierwsza - Nienawiść.

Roooooooooooozdział strasznie krótki, ale dawno nic nie było... Dlatego godzinę temu powiedziałam sobie "No, czas coś naskrobać by o sobie przypomnieć." Tak więc jest.
Strasznie krótki, ale co tam. Wcześniejsze były strasznie mdłe, a to przecież księga nienawisci - obiecuje, do końca sezonu będzie mnie ShikaTema *buuuuuuuuuu* Tak, wiem, tez was kocham. Ale w drugim sezonie zmieni się akcja i wgl... ^^
Jutro popracuje nad zmianą szablonu, będzie niemała zmiana wyglądu.
Ale to jutro. Na razie macie noteczke, krótką i nawet okej. Miłego czytania ;*



    
   Letnie, delikatne słońce wprosiło się do niewielkiego pokoju oświetlając przy tym twarze dwóch młodych shinobi. Chłopak nadal smacznie spał, druga postać zaś wgapiała się w niego. Cholera… To chwila słabości! Tylko słabości! Ludzie, kiedy są przygnębieni szukają wsparcia u innych. Temari, pogódź się z tym… Poza tym to tylko chwila słabości, nic więcej. – w jej głowie rozgrywała się mała wojna, pozytywne uczucia szarżowały na negatywne. W ostateczności wygrały gorsze. Uniosła kącik ust w geście zadowolenia, w końcu się przekonała. Spojrzała ponownie na kompana, pomyślała – Ale pomógł mi się pozbierać… Nie wypada bym była dla niego niemiła. Będzie, jak było wczoraj. Tak, postanowione! Wstała z łóżka, przeciągnęła się patrząc w okno, a właściwie w otoczenie domu. Westchnęła i wyszła z pokoju. Na korytarzu spotkała staruszkę która, jak zawsze, szczerzyła się do niej przesympatycznie.
- Dzień dobry. – mruknęła w jej stronę blondynka. Chwile później zorientowała się, że była w letniej piżamie. Podrapała się po głowie – Właśnie byłam budzić Shikamaru, ale… Ale to chyba niemożliwe!
- A witaj dziecko. – odpowiedziała szybko wsłuchując się w następne zdanie, skrzyżowała ręce na piersi. – Ach tak. Rozumiem. – dodała starając się udać oburzoną, ale jej to nie wyszło. Roześmiała się wesoło. – Na stole jest śniadanie, czeka tam już twój kolega. Uważaj, jest lekko przybity.
- Uhm, dobrze. – kiwnęła głową, kiedy chciała spytać się o wioskę, kobieta zniknęła w dalszej części domu. Ciekawe co Uzumakiemu…
Nie minęło wiele czasu do pojawienia się zielonookiej w jadalni, zobaczyła smutnego blondyna patrzącego się z goryczą na pewną fotografię. Cichutko podeszła do niego, spojrzała na kawałek papieru.
- Sakura, ta? – w odpowiedzi dostała kiwnięcie głową. Na zdjęciu znajdowała się dobrze jej znana kunoichi, różowe włosy miała spięte a ozy roziskrzone. Po otoczeniu wywnioskowała, że to w jakimś barze Konohy. Bywała w wielu kiedy Shikamaru oprowadzał ją po wiosce. I znów ten Nara, pf! Nie myśl o nim! – skarciła się w myślach. Ponownie spojrzała na niebieskookiego. – Tęsknisz, co?
- Ta… Tęsknie za wieloma osobami, ale za nią najbardziej. Dziwne, dopiero co zaczynamy naszą misję a mi jej już tak brakuje. Dlaczego nie mogła pójść z nami? Pomoc medyczna by się przydała! – stwierdził jeszcze bardziej zdołowany, po chwili ciszy jakby go oświeciło. – Chociaż, nie mogę być samolubny. To bardzo niebezpieczne zadanie, a ona musi pomagać innym osobom. I dlatego jest taka niesamowita!
- Hm… Rozumiem. Masz racje, musiała zostać w wiosce. Przecież nie wyciągniemy jednej z najlepszych medyczek z wioski, bo jakiejś tam Temari zachciało się mścić na Akatsuki. – mruknęła siadając do stołu, wzięła kromkę chleba. – Czyż nie?
- To nie tylko jakaś tam zemsta na Akatsuki… To także uwolnienie się Konohy od Sasuke!
Kunoichi spojrzała na niego zdziwiona, a po chwili roześmiała się.
- Wiesz co? Masz rację. A co, my też czasem możemy być samolubami. Jesteśmy elitą wśród shinobi! I mamy prawo do własnych zachcianek. – jej słowa widocznie podniosły na duchu Uzumakiego. – Załatwmy Sasuke jak najszybciej i wracamy do naszych osad.
- O co ja słyszę? – w jadalni rozległ się męski głos a także ziewanie. – Elita się buntuje, chyba komuś odbiła szajba…
- Shikamaru!  - jęknął zbulwersowany jinchuriki. – O której wyruszamy do Otogakure?
- Hm… Nie wiem.
- Co ja słyszę, dzieciaki już mnie opuszczają? Co za pech… - w pomieszczeniu pojawiła się staruszka, trochę zasmucona tym faktem. – Temari, obiecaj Gaarze, że przywlekę moje stare kości na jego ślub! Tak, czekam na to. -  młodsze towarzystwo parsknęło śmiechem, zwłaszcza posiadaczka wachlarza i lisiasty. Młody geniusz próbował trzymać fason, nawet po czymś tak komicznym nie lekceważyć Kazekage.  – Powiedziałam coś śmiesznego? Myślałam, że na to się zanosi… Kiedy ostatnio byłam w Sunie, miał swój niemały harem.
- Istotnie. – stwierdziła kunoichi. – Ma swój „niemały harem”, ale to raczej nie są poważne dziewczyny. Takie małolaty! Wiadomo, przywódca wioski do tego młody… Chociaż nie, jest taka dziewczyna która, muszę przyznać, wydoroślała i mogłoby być coś z tego, gdyby nie jedna przeszkoda. – urwała, napiła się herbaty. – Mianowicie, Gaara jest w stu procentach nieuświadomiony. A kiedy się dowie to najprawdopodobniej padnie na zawał. Powiedzieć o tym miał mu… Kankurou… - przełknęła ślinę, towarzystwo spoważniało. – Ale niestety. – dodała podnosząc dumnie głowę. To normalne w świecie shinobi.
   Po śniadaniu ruszyli na ostatnie zwiady i zakup broni. Temari nie spuszczała wzroku ani na chwilę. Przestała się użalać nad tym co się stało, czas na zemstę. Prawdziwą…I okrutną.
 

2 komentarze:

  1. Nowy rozdział!!!! Dziękuje :*!!!! Teraz czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Krótkie , ale świetne :) Jestem zadowolona z tego rozdziału , wręcz dumna że go przeczytałam ^.^ Naprawdę fajnie napisane , masz do tego ogromny talent. Czekam na kolejny rozdział , błagam o jak najszybsze opublikowanie bo inaczej tu zejdę. Jeszcze raz dzięki za notkę , która umiliła mi niedzielny wieczór;)
    Pozdrawiam ^-^

    OdpowiedzUsuń