Strasznie krótki, ale co tam. Wcześniejsze były strasznie mdłe, a to przecież księga nienawisci - obiecuje, do końca sezonu będzie mnie ShikaTema *buuuuuuuuuu* Tak, wiem, tez was kocham. Ale w drugim sezonie zmieni się akcja i wgl... ^^
Jutro popracuje nad zmianą szablonu, będzie niemała zmiana wyglądu.
Ale to jutro. Na razie macie noteczke, krótką i nawet okej. Miłego czytania ;*
Letnie, delikatne
słońce wprosiło się do niewielkiego pokoju oświetlając przy tym twarze dwóch
młodych shinobi. Chłopak nadal smacznie spał, druga postać zaś wgapiała się w
niego. Cholera… To chwila słabości! Tylko
słabości! Ludzie, kiedy są przygnębieni szukają wsparcia u innych. Temari,
pogódź się z tym… Poza tym to tylko chwila słabości, nic więcej. – w jej
głowie rozgrywała się mała wojna, pozytywne uczucia szarżowały na negatywne. W
ostateczności wygrały gorsze. Uniosła kącik ust w geście zadowolenia, w końcu się
przekonała. Spojrzała ponownie na kompana, pomyślała – Ale pomógł mi się pozbierać… Nie wypada bym była dla niego niemiła.
Będzie, jak było wczoraj. Tak, postanowione! Wstała z łóżka, przeciągnęła
się patrząc w okno, a właściwie w otoczenie domu. Westchnęła i wyszła z pokoju.
Na korytarzu spotkała staruszkę która, jak zawsze, szczerzyła się do niej
przesympatycznie.
- Dzień dobry. – mruknęła w jej stronę blondynka. Chwile
później zorientowała się, że była w letniej piżamie. Podrapała się po głowie –
Właśnie byłam budzić Shikamaru, ale… Ale to chyba niemożliwe!
- A witaj dziecko. – odpowiedziała szybko wsłuchując się w
następne zdanie, skrzyżowała ręce na piersi. – Ach tak. Rozumiem. – dodała starając
się udać oburzoną, ale jej to nie wyszło. Roześmiała się wesoło. – Na stole
jest śniadanie, czeka tam już twój kolega. Uważaj, jest lekko przybity.
- Uhm, dobrze. – kiwnęła głową, kiedy chciała spytać się o
wioskę, kobieta zniknęła w dalszej części domu. Ciekawe co Uzumakiemu…
Nie minęło wiele czasu do pojawienia się zielonookiej w
jadalni, zobaczyła smutnego blondyna patrzącego się z goryczą na pewną
fotografię. Cichutko podeszła do niego, spojrzała na kawałek papieru.
- Sakura, ta? – w odpowiedzi dostała kiwnięcie głową. Na zdjęciu
znajdowała się dobrze jej znana kunoichi, różowe włosy miała spięte a ozy
roziskrzone. Po otoczeniu wywnioskowała, że to w jakimś barze Konohy. Bywała w
wielu kiedy Shikamaru oprowadzał ją po wiosce. I znów ten Nara, pf! Nie myśl o nim! – skarciła się w myślach.
Ponownie spojrzała na niebieskookiego. – Tęsknisz, co?
- Ta… Tęsknie za wieloma osobami, ale za nią najbardziej.
Dziwne, dopiero co zaczynamy naszą misję a mi jej już tak brakuje. Dlaczego nie
mogła pójść z nami? Pomoc medyczna by się przydała! – stwierdził jeszcze
bardziej zdołowany, po chwili ciszy jakby go oświeciło. – Chociaż, nie mogę być
samolubny. To bardzo niebezpieczne zadanie, a ona musi pomagać innym osobom. I
dlatego jest taka niesamowita!
- Hm… Rozumiem. Masz racje, musiała zostać w wiosce.
Przecież nie wyciągniemy jednej z najlepszych medyczek z wioski, bo jakiejś tam
Temari zachciało się mścić na Akatsuki. – mruknęła siadając do stołu, wzięła
kromkę chleba. – Czyż nie?
- To nie tylko jakaś tam zemsta na Akatsuki… To także
uwolnienie się Konohy od Sasuke!
Kunoichi spojrzała na niego zdziwiona, a po chwili
roześmiała się.
- Wiesz co? Masz rację. A co, my też czasem możemy być
samolubami. Jesteśmy elitą wśród shinobi! I mamy prawo do własnych zachcianek. –
jej słowa widocznie podniosły na duchu Uzumakiego. – Załatwmy Sasuke jak
najszybciej i wracamy do naszych osad.
- O co ja słyszę? – w jadalni rozległ się męski głos a także
ziewanie. – Elita się buntuje, chyba komuś odbiła szajba…
- Shikamaru! - jęknął
zbulwersowany jinchuriki. – O której wyruszamy do Otogakure?
- Hm… Nie wiem.
- Co ja słyszę, dzieciaki już mnie opuszczają? Co za pech… -
w pomieszczeniu pojawiła się staruszka, trochę zasmucona tym faktem. – Temari,
obiecaj Gaarze, że przywlekę moje stare kości na jego ślub! Tak, czekam na to.
- młodsze towarzystwo parsknęło
śmiechem, zwłaszcza posiadaczka wachlarza i lisiasty. Młody geniusz próbował
trzymać fason, nawet po czymś tak komicznym nie lekceważyć Kazekage. – Powiedziałam coś śmiesznego? Myślałam, że na
to się zanosi… Kiedy ostatnio byłam w Sunie, miał swój niemały harem.
- Istotnie. – stwierdziła kunoichi. – Ma swój „niemały harem”,
ale to raczej nie są poważne dziewczyny. Takie małolaty! Wiadomo, przywódca
wioski do tego młody… Chociaż nie, jest taka dziewczyna która, muszę przyznać,
wydoroślała i mogłoby być coś z tego, gdyby nie jedna przeszkoda. – urwała,
napiła się herbaty. – Mianowicie, Gaara jest w stu procentach nieuświadomiony.
A kiedy się dowie to najprawdopodobniej padnie na zawał. Powiedzieć o tym miał
mu… Kankurou… - przełknęła ślinę, towarzystwo spoważniało. – Ale niestety. –
dodała podnosząc dumnie głowę. To
normalne w świecie shinobi.
Po śniadaniu
ruszyli na ostatnie zwiady i zakup broni. Temari nie spuszczała wzroku ani na
chwilę. Przestała się użalać nad tym co się stało, czas na zemstę. Prawdziwą…I okrutną.
Nowy rozdział!!!! Dziękuje :*!!!! Teraz czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńKrótkie , ale świetne :) Jestem zadowolona z tego rozdziału , wręcz dumna że go przeczytałam ^.^ Naprawdę fajnie napisane , masz do tego ogromny talent. Czekam na kolejny rozdział , błagam o jak najszybsze opublikowanie bo inaczej tu zejdę. Jeszcze raz dzięki za notkę , która umiliła mi niedzielny wieczór;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^-^